Zapraszam na super jbff http://nocontrol-pl.blogspot.com/
Miłego czytania! x
~~~~~~~~~~~~~~
Poczułam jak ktoś delikatnie gładzi mnie po włosach. Powoli uchyliłam powieki i przekręciłam głowę w bok.
-Hej- usłyszałam ciche mruknięcie. Otworzyłam szerzej oczy i zobaczyłam obok siebie Luka.
-Hej- odpowiedziałam lekko zaspanym i zachrypniętym głosem, przetarłam lekko dłońmi oczy. Zdziwiłam się co tu robi i jak dostał się do domu.No tak- mama.
-Co się stało?- zapytał nagle wpatrując się w mój policzek. Przypomniałam sobie całą tą dzisiejszą sytuację z Justinem i ogromnego fioletowego siniaka. Podniosłam się szybko do góry i gdy chciałam zejść z łóżka, blondyn chwycił za mój nadgarstek i przyciągnął do siebie.
-Co ci się do cholery stało Lucy?- zapytał poważnym tonem i wbił wzrok w tą przeklętą rzecz na mojej twarzy.
-Uderzyłam się- mruknęłam.
-Tak? Nie wygląda- uniósł brwi do góry.- a może ktoś cię uderzył?- warknął i dotknął opuszkami palców mój policzek. Syknęłam i od razu odsunęłam głowę od ręki chłopaka.
-Kto ci to zrobi?- teraz wbił wzrok w moją twarz, starając się nawiązać kontakt wzrokowy. Przecież nie powiem mu, co się dziś stało i tym bardziej kto to zrobił. Jeszcze na dodatek przypomniało mi się, że całowałam się z nim. Przecież ja chodzę z Lukiem. Od razu ogarnęło mnie poczucie winy.
-Lucy- powiedział łagodniej.
-Mówię, że się uderzyłam- powiedziałam i wyrwałam się z uścisku blondyna. Wstałam z łóżka i bez słowa udałam się do łazienki. Wyjęłam z miski kilka wacików i sięgnęłam jeszcze po mleczko do de-makijażu. Podeszłam do lusterka, położyłam wszystko na małej półce połączonej z lustrem i od razu zabrałam się za ścieranie makijażu, a raczej resztek z mojej twarzy i oczu. Gdy moja twarz była czysta, sięgnęłam po podkład i zaczęłam nakładać go na moją cerę, później korektor i trochę różu żeby zakryć tego okropnego siniaka. Gdy miałam zacząć malować rzęsy poczułam dłonie na moich biodrach. Spojrzałam w lustro gdzie pojawiło się nasze odbicie.
-Wiesz, że cię kocham- powiedział i pocałował mnie w tył głowy. Uśmiechnęłam się.
-Ja ciebie też- odpowiedziałam. Odłożyłam tusz na szklaną półkę i obróciłam się. Od razu złączyłam nasze usta. Musze przestać myśleć o Justinie, to tylko mój "pacjent" a moim zadaniem jest wyleczyć go z nałogu.
-Zayn urządza imprezę- powiedział podczas gdy ja powróciłam do malowania się.
-Fajnie- mruknęłam. Żadna nowość.
-Powiedział, żebyśmy wpadli- spojrzałam na blondyna w lustrze.
-Oh, serio?- zaśmiałam się sarkastycznie.
-Nie chcesz iść?- zapytał unosząc brwi do góry. Jasne, że nie chciałam iść. Zawsze gdy Luke jest w towarzystwie Zayna i jego kolegów zachowuje się jak dupek.
-Chcę, ale - przerwałam i wypuściłam powietrze z ust.- masz mnie z powrotem odwieść do domu.- nie czekając na odpowiedź chłopaka wyminęłam go i wyszłam z łazienki.
-To znaczy, że mam nic nie pić, ta?- rzucił i oparł się o futrynę drzwi wpatrując się we mnie. Stanęłam na środku pokoju i spojrzałam w stronę Luka.
-Zinterpretuj to jak chcesz- powiedziałam po czym zaczęłam ogarniać chodź w małej ilości pokój.
-Ja pierdole, o co ci chodzi!- krzyknął nagle. Mogłam od razu zobaczyć jak zaciska szczękę.
-O nic mi nie chodzi- syknęłam.- i jakbyś mógł to nie krzycz bo nie jesteśmy sami- dodałam i obróciłam się plecami do chłopaka. Poukładałam rozwalone rzeczy na biurku i gdy się odwróciłam wpadłam na blondyna.
-Jak się on nazywa?- zapytał wypalając niewidzianą dziurę w moim ciele.
-Kto- rzuciłam i gdy chciałam go wyminąć tak jak wcześniej, złapał mnie za nadgarstek i mocno przyciągnął do siebie. Ufałam Lukowi i nie bałam się go, w żadnym procencie, ale teraz miałam lekkie obawy co do jego zachowania.
-Lucy, wiesz kto- powiedział łagodniejszym tonem. Wywróciłam teatralnie oczami.
-Justin Bieber- oczy chłopak momentalnie się otworzyły, a uścisk na moim nadgarstku zaczął boleć.
-Puść mnie, to boli Luke- mruknęłam cicho i przez to, że on nadal stał jak wymurowany wyrwałam swoją rękę i odsunęłam się trochę od blondyna.
-Masz z tego całego gówna zrezygnować- zmrużyłam oczy nie wiedząc o czym dokładnie mówi. Po chwili jednak zorientowałam się o co chodzi chłopakowi.
-Bo?- prychnęłam i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Oh, nie udawaj głupiej- warknął.- on cię uderzył tak?- zapytał, a raczej to stwierdził. Chciałam bronić Justina, ale to nie miało najmniejszego sensu. Wbiłam wzrok w ciemne panele na podłodze które nagle zaczęły wydawać się interesujące.
-Pożałuje tego- dodał i zaczął iść w kierunku drzwi od pokoju. Od razu wystartowałam ze swojego miejsca i rzuciłam się w kierunku Luka.
-Nie- powiedziałam i ścisnęłam czarny T-shirt chłopaka zatrzymując go przy tym.- nic się nie stało- dodałam szybko i zatarasowałam drzwi stając przed nim.
-Nie wierzę- pokręcił głową i zaczął się śmiać.- pieprzył cie?- moje oczy momentalnie się rozszerzyły. Nie mogłam uwierzyć w to co Luke powiedział.
-Czy ja ci wyglądam na dziwkę?- warknęłam i spojrzałam na chłopaka.
-Zapytałem pierwszy- syknął. Jak on w ogóle może o takie rzeczy pytać!
-Oszalałeś! Nigdy w życiu bym cię nie zdradziłam!- krzyknęłam i dotknęłam dłonią swojego czoła.
-Będę o 20- mruknął, wyminął mnie i opuścił pokój. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie plecami. Słyszałam tylko pomruki Luka i mojej mamy, zamknięcie drzwi wejściowych i kroki. Zjechałam plecami wzdłuż drzwi i usiadłam na podłodze, przyciągając swoje kolana do klatki piersiowej i schowałam w nich głowę. Nie byłoby tak źle, dopóki nie przypomniałam sobie, że tak naprawdę nie jestem szczera z Lukiem. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach ponownie z resztą rozmazując moją twarz. Przecież całowałam się z Justinem.
Siedziałam na kanapie w salonie i jedyne co robiłam to przełączałam kanały w celu znalezienia czegoś co mnie chodź w małym stopniu zaciekawi. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi.
-Otworzyć?- dobiegł mnie głos mamy z kuchni.
-Ja to zrobię, to pewnie Luke- powiedziałam i zeszłam z kanapy, podeszłam do drzwi i przekręciłam klucz w zamku. Otworzyłam je i trochę mnie zamurowało.
-To chyba pomyłka- rzuciłam szybko do chłopaka który stał przede mną. W chwili gdy już się cofałam i chciałam zamknąć drzwi, on położył rękę na nich i zatrzymał mnie.
-Jesteś Lucy Darling?- zmarszczyłam czoło i zaczęłam mu się przyglądać. Wyższy ode mnie o parę centymetrów. Ubrany w czarne dresy z adidasami na stopach i czarną bluzą z kapturem który miał obecnie założony.
-Nie rozumiem- mruknęłam zakłopotana.
-Justin miał jednak rację, jesteś śliczna- powiedział lekko unosząc górny kącik do góry.
-Ty jesteś John?- zapytałam niepewnie i uniosłam lewą brew do góry.
-Bieber przewidział, że do mnie nie zadzwonisz- zaśmiał się i sięgnął po coś do kieszeni. Momentalnie rzuciłam się do wyjścia i zamknęłam za sobą drzwi. Jakby mama tu nagle przyszła i zobaczyła co chłopak trzyma w ręce, a tym bardziej mi to daje, byłabym martwa.
-Nie dam mu tego- syknęłam i odtrąciłam rękę Johna z białym proszkiem w środku.
-Złotko- zaczął wypuszczając powietrze ze świstem.- chyba nie wiesz z kim zadzierasz- dokończył. Złapałam z nim kontakt wzrokowy.
-Ja z nikim nie zadzieram- oburzyłam się.- mam go tylko wyleczyć z nałogu.- Chłopak prychnął.
-I myślisz, że ci się uda?- zaczął się śmiać, szkoda, że mi również nie było do śmiechu.
-Z własnego doświadczenia radzę ci robić wszystko, co tylko on sobie zażycz- miałam to potraktować jako ostrzeżenie?
-Nie myśl, że jak jesteś dziewczyną to nie zawaha się ciebie uderzyć- znów się zaśmiał.- poza tym widzę, że już go wkurwiłaś- dodał po chwili. Złapałam się momentalnie za policzek i spuściłam wzrok. Doskonale wiedziałam o czym chłopak mówi.
-Boję się- mruknęłam i nawet sama nie wiem czemu to powiedziała, czy ja jestem już na tyle głupia, że zwierzam się obcemu chłopakowi który na dodatek handluje narkotykami? Idiotka.
-I słusznie- zaczął śmiertelnie poważnym tonem.- bo z tego co wiem, zaciekawiła go twoja osoba- dokończył z nikłym uśmiechem.
-Al-e- jęknęłam i wypuściłam powietrze z ust.- ja mu nic nie zrobił-aa-m- poczułam jak serce zaczyna bić w nienaturalnym tempie.
-Powiem ci tylko tyle- znów wystawił w moim kierunku rękę w której znajdował się mały woreczek z znaną mi substancją.- że gorszego człowieka od Biebera nie znajdziesz na tej planecie- w jednej chwili w mojej dłoni znajdowała się paczuszka.- niestety musisz mu to dać na imprezie- rzucił jeszcze i zaczął powoli zmierzać w kierunku uliczki. Chciałam coś powiedzieć, ale po prostu nie potrafiłam. Szybko schowałam woreczek do kieszeni w moich dżinsowych spodniach i weszłam z powrotem do domu. W duchu modliłam się żeby mama odpuściła zbędne pytania.
-Kto to by?- zapytała mama gdy weszłam do salonu. Miałam nadzieję, że kontury saszetki nie odcisnęły mi się przez materiał spodni.
-Znajomy- mruknęłam i usiadłam na skórzanym fotelu obok kanapy.
-O tej godzinie?- uniosła brwi i spojrzała na mnie podejrzliwie. Od odpowiedzi i dalszych dopytywań mamy uratował mnie dźwięk, tym razem klaksonu samochodu. Posłałam mamie chytry uśmieszek i ponownie wstałam udając się na korytarz, chwyciłam czarne długie conversy, szybko i byle jak je zasznurowałam. Wzięłam jeszcze w rękę moją czarną bejsbolówkę z białą literą "A".
-O której będziesz?- usłyszałam głos mama za mną.
-Zależy jak będzie- zaczęłam się śmiać, od razu spotkałam się ze złowrogim spojrzeniem rodzicielki.
-Lucy, poważnie- mruknęła lekko poddenerwowana moją odpowiedzią i skrzyżowała ręce na piersiach.
-Około 23?- zapytałam z nadzieją w głosie, że nie będzie miała nic przeciwko tej godzinie. Praktycznie z każdej imprezy wracałam o podobnych godzinach, więc nie oczekiwałam sprzeciwu.
-Baw się dobrze- rzuciła i parsknęła śmiechem kręcą lekko głową.
-Kocham cię- powiedziałam i nie czekając na odpowiedź wyszłam z domu udając się prostą drogą do samochodu w którym czekał na mnie Luke.
-Hej- mruknęłam gdy zajęłam swoje miejsce obok blondyna. Zapięłam pasy i obróciłam się w stronę chłopaka. Od razu moje usta zostały zaatakowane przez jego.
-Witam piękną- zaśmiał się i wyjeżdżając z podjazdu ruszył przed siebie. Moje myśli od razu powędrowały, niestety do Justina i do mojej bardzo dziwnej rozmowy z Johnem.
"Justin miał jednak rację, jesteś śliczna"
"Złotko,chyba nie wiesz z kim zadzierasz"
"Nie myśl, że jak jesteś dziewczyną to nie zawaha się ciebie uderzyć"
"niestety musisz mu to dać na imprezie"
Przypomniałam sobie w jednej chwili co tak naprawdę muszę zrobić na tej przeklętej imprezie. Mam złe przeczucia. Zajebiście.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuje za ponad 2 tyś wyświetleń! No i za tyle miłych komentarzy pod ostatnim rozdziałem.
Mam nadzieję, że 5 wyszła okey :/ Komentujcie misie!
Do następnego, much love xx
Świetny :)
OdpowiedzUsuńboze,super!zapraszam też do mnie flamesff.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSerio super. Szkoda tylko, że nie było Justina, ale z tego co przeczytałam to będzie w kolejnym rozdziałe. Do następnego xx
OdpowiedzUsuńzapraszam do nowego spisu opowiadań
OdpowiedzUsuńhttp://swiat--opowiadan.blogspot.com/
Perfekcyjny
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się nowego! Dodawaj szybciutko! <3
OdpowiedzUsuńświetny :O czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńSuper ff, czekam na nekstaa!
OdpowiedzUsuńIdealny *-* do następnego :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział czekam na następny 😀
OdpowiedzUsuńJuz kocham tego bloga!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń