-Cześć- mruknęłam zamykając swoją szafkę. Obróciłam się przodem do Luka. Moje usta od razu zostały zaatakowane przez usta chłopaka, a ciało uderzyło lekko o niebieskie, żelazne szafki szkolne.
Zanim się zdążyłam obrócić, moje ciało zostało przyciśnięte do zimnej ściany. Syknęłam ponieważ mój nadgarstek chyba został zmiażdżony.
Mój wzrok powędrował do góry i napotkał ciemne oczy Justina. Moje serce zaczęło bić w niemożliwie szybkim tempie. Chciałam krzyknąć, ale błyskawicznie dłoń szatyna znalazła się na mojej buzi.
Wspomnienia z wczorajszego spotkania powróciły.Uderzyłam się z otwartej dłoni w myślach. Przestań o nim myśleć.
-Lucy, misiu- poczułam lekkie szturchnięcie. Spojrzałam na Luka, mrużył dziwnie oczy.
-T-a-kk- jęknęłam próbując odgonić od siebie myśli dotyczące Justina i posłałam blady uśmiech blondynowi.
-Co się stało?- zapytał i uniósł lekko swoją lewą brew do góry.
-Nic- odpowiedziałam i nie czekając złączyłam nasze usta. Poczułam jak chłopak lekko unosi swój górny kącik ust.
-Wpadniesz po lekcji obejrzeć mecz?- zapytał, delikatnie i powoli trącą nosem mój. Zachichotałam. Gdy chciałam odpowiedzieć "Jasne!" przypomniało mi się, że nie mogę.
-Nie mogę- powiedziałam cicho i zerknęłam na Luka.
-Jesteś pewna?- zapytał i przyssał się do mojej szyi. Mruknęłam z przyjemności i przechyliłam głowę w bok, dając tym samym lepszy dostęp. Składał mokre pocałunki wzdłuż mojego obojczyka aż do ucha. Gdy dotarł na tyle wysoko, przegryzł jego płatek.
-Luke- prawie jęknęłam, przez co pewnie otrzymałam ciekawskie spojrzenia uczniów idących korytarzem.
Wspomnienia z wczorajszego spotkania powróciły.Uderzyłam się z otwartej dłoni w myślach. Przestań o nim myśleć.
-Lucy, misiu- poczułam lekkie szturchnięcie. Spojrzałam na Luka, mrużył dziwnie oczy.
-T-a-kk- jęknęłam próbując odgonić od siebie myśli dotyczące Justina i posłałam blady uśmiech blondynowi.
-Co się stało?- zapytał i uniósł lekko swoją lewą brew do góry.
-Nic- odpowiedziałam i nie czekając złączyłam nasze usta. Poczułam jak chłopak lekko unosi swój górny kącik ust.
-Wpadniesz po lekcji obejrzeć mecz?- zapytał, delikatnie i powoli trącą nosem mój. Zachichotałam. Gdy chciałam odpowiedzieć "Jasne!" przypomniało mi się, że nie mogę.
-Nie mogę- powiedziałam cicho i zerknęłam na Luka.
-Jesteś pewna?- zapytał i przyssał się do mojej szyi. Mruknęłam z przyjemności i przechyliłam głowę w bok, dając tym samym lepszy dostęp. Składał mokre pocałunki wzdłuż mojego obojczyka aż do ucha. Gdy dotarł na tyle wysoko, przegryzł jego płatek.
-Luke- prawie jęknęłam, przez co pewnie otrzymałam ciekawskie spojrzenia uczniów idących korytarzem.
Jedną rękę położył na moim biodrze, a druga na szyi. I co? Udusi mnie teraz jednoczenie macając? Wyobraziłam to sobie i poczułam lekkie podniecenie, również dlatego, że ręką zaczął sunąc w kierunku mojego tyłka. Lucy, co ty wygadujesz?
-Osobiście sprawię żeby twoja śmierć była bolesna i powolna- syknął przez zaciśnięte zęby i lekko ścisnął mój tyłek. Z ledwością powstrzymałam jęk, który aż błagając cisną mi się do ust.
Znów naszły mnie wspomnienia. Nawet gdy mówił "Osobiście sprawię żeby twoja śmierć była bolesna i powolna" podniecenie nie opuszczało mojego organizmu, ani wczoraj w nocy, ani dziś rano jak i teraz. Jak zostanę psychiatrą to najpierw wyleczę siebie.
-Przyjęli mnie- powiedziałam i lekko odepchnęłam od siebie chłopak.- na razie na okres próbny, ble, ble, ble, ale i tak się cholernie cieszę- prawie pisnęłam kończąc moją wypowiedź.
-Lucy, poznałaś tam kogoś?- zapytał śmiertelnie poważnym tonem. Spojrzałam na niego.
-Bardzo miłą blondynkę o imieniu Emily, dyrektorkę placówki i niektórych pracown...- blondyn przerwał moją wypowiedź i w swoje duże dłonie chwycił moją głowę, zmuszając mnie do kontaktu wzrokowego, nienawidziłam tego.
-Chodzi o chłopaka z którym będziesz pracować- powiedział z lekką irytacją w głosie , przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze.
-Tak- odpowiedziałam bez jakiegokolwiek zastanowienia się co chłopak powiedział do mnie wcześniej.
-Dziwnie się zachowujesz- stwierdził i zdjął ręce z mojej twarzy.
-Jestem..- przerwałam i przegryzłam dolną wargę.- zmęczona, to tyle- skłamałam. Nie byłam zmęczona, bardziej podekscytowana tym, że dzisiaj znów Go zobaczę.
-Dobra, mniejsza, napiszę ci sms czy wygraliśmy- rzucił i wyminął mnie lekko dotykając mojego ramienia. Chciałam coś powiedzieć, ale zrezygnowałam. Obróciłam się i zaczęłam wzrokiem szukać Luka, już poszedł.
Wypuściłam powietrze ze świstem i w tej samej chwili zadzwonił dzwonek oznaczający koniec przerwy. Ruszyłam przed siebie, kurczowo trzymając w dłoni książki od historii przy swoim boku.
-Nie, nie uspokoję się!- usłyszałam wrzaski od razu kiedy weszłam do placówki przez szklane rozsuwane drzwi.- kurwa!- wzdrygnęłam się na nagły krzyk. Ścisnęłam dłoń na swojej czarnej skórzanej torebce.
-Pani Darling?- usłyszałam głos za sobą.
-Dzień Dobry- powiedziałam i uśmiechnęłam się do Pani Scott- dyrektorki ośrodka.
-Zapraszam do gabinetu- wskazała ręką na schody, nie czekając ruszyłam na górę. Czułam się trochę jak w podstawówce, gdy praktycznie za każdym razem z Madison byłyśmy prowadzone do dyrektora. Zaśmiałam się w myślach. Stanęłam przy drzwiach czekając aż kobieta je otworzy.
Gdy już byłyśmy pomieszczeniu powiedziała, żebym usiadła na fotelu.
-Jak Pani może się domyśleć, wrzaski należały do Pana Biebera- zaśmiała się cicho.
-Jest on najagresywniejszym pacjentem u nas. W naszym ośrodku jest dopiero miesiąc, a odwyk- przerwała i podeszła do szafki otwierając ją.- na odwyku jest tak naprawdę dopiero od tygodnia- zdziwiłam się ponieważ jest tu dość sporo.
-Nadaj nie wiemy jakim cudem, ale udało mu się po prostu uciekać i wtedy brał w coraz większych ilościach za każdym razem- mruknęłam i trzymając zieloną teczkę podała mi ją. Niepewnie chwyciłam przedmiot. Rzuciłam okiem niebieski na napis u góry: "Pacjent nr 48- Justin Bieber"
-Proszę, możesz otworzyć- uśmiechnęła się lekko. Otworzyłam teczkę i mało co sterta kartek, papierów wyleciałabym na podłogę.
-Trochę tego jest- zaśmiała się.- możesz rzucić okiem, a tak to jeśli ciekawi cię Justin możesz ja wsiąść do domu i przynieść jutro- uśmiechnęłam się ukradkiem i zamknęłam teczkę.
-Od dziś oficjalnie Pan Bieber to twój pacjent- poczułam jak ciepło rozlewa się po moim organizmie. Nie sądziłam, że tak szybko dostanę tą "pracę".
-Dziękuję- powiedziałam cały czas się szczerząc i schowałam przedmiot do torebki.
-Mogłabym już pójść do Justina?- zapytałam i spojrzałam na Panią Scott.
-Nie wiem czy to dobry pomysł odwiedzać go dzisiaj- zaczęła i posłała mi zmartwione spojrzenie.- prawie nie pozabijał kilka minut temu ochroniarzy- nie wiedziałam zbytnio co odpowiedzieć.
-Jest na głodzie- stwierdziłam.- potrzebuje pomocy, myślę, że to najlepszy moment - nie wiem dlaczego ale czułam nagły przypływ adrenaliny.
-Proszę- powiedziała dyrektorka i wskazała na drzwi. Krzyknęłam w duchu, że mogę iść do chłopaka.
-Do widzenia- rzuciłam i opuściłam gabinet.
Zeszłam po schodach i prawie biegiem rzuciłam się w boczny korytarz. Gdy byłam już i chciałam pociągnąć za klamkę, zatrzymałam się. A co jeśli... Nagle drzwi się otworzyły, a z nich wyszła dwójka mężczyzn.
-Panienka do niego?- zagadał jeden z nich. Skinęłam lekko głową. Drugi z nich zerknął na moją szyję na której miałam zawieszone- coś w stylu przepustki czy plakietki. Posłali sobie wzajemnie znaczące spojrzenia. Nic nie mówiąc udali się w stronę holu. To było dziwne.
Położyłam rękę na lekko uchylonych drzwiach, otworzyłam je szerzej Weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Stanęłam przy nich i spojrzałam przed siebie. Widziałam tylko nogi szatyna które zwisały z łóżka. Zrobiłam krok do przodu.
-Nie powinno cię tu być- usłyszałam mruknięcie kiedy postawiłam stopę na podłodze. Przełknęłam gule w gardle.
-Ale chcę- szepnęłam, nie wiem dlaczego to powiedziałam. Może człowiek gdy się stresuje i boi sam z siebie mówi prawdę? Justin wstał z łóżka i podszedł do mnie. Zrobiłam lekki krok w tył, tym samym uderzając kostką o róg szafy, jęknęłam niezadowolona. Poczułam mebel za swoimi plecami, a ręce szatyna na moich biodrach. Powtórka z wczoraj?. Przybliżył się do mnie na tyle ile było to możliwe, nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
-Chcę ci pomóc- zaczęłam niepewnie podnosząc wzrok.
-Radzę ci iść- syknął.
-Nie- wypaliłam. Złapałam z nim kontakt wzrokowy. Jego oczy- miałam wrażenie, że ciemniejsze niż wczoraj wypalał niewidzialną dziurę w moim ciele. Patrzał przez chwilę na mnie, a po sekundzie zjechał wzrokiem na moje usta. Niekontrolowanie przegryzłam dolną wargę. Przybliżył swoje usta do moich.
-Zrobisz coś dla mnie- zaczął, szepcząc wprost do nich jednocześnie wbijając boleśnie palce w moje biodro.Chyba będę miała siniaka.- a wiesz co, kochanie?- zapytał nie zmniejszając odległości, przeciwnie- pomniejszając ją. Pokiwałam lekko głową na bok i tym samym otarłam dolną wargę o jego. Mruknął cicho.
-Załatwisz mi działkę- powiedział i wpił się agresywnie i mocno w moje usta.
~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję za już tyle wejść ponad 700 i za miłe komentarze pod ostatnimi postami! ♥♥
Do następnego! x Zapraszam na ask'a i twittera!
Znów naszły mnie wspomnienia. Nawet gdy mówił "Osobiście sprawię żeby twoja śmierć była bolesna i powolna" podniecenie nie opuszczało mojego organizmu, ani wczoraj w nocy, ani dziś rano jak i teraz. Jak zostanę psychiatrą to najpierw wyleczę siebie.
-Przyjęli mnie- powiedziałam i lekko odepchnęłam od siebie chłopak.- na razie na okres próbny, ble, ble, ble, ale i tak się cholernie cieszę- prawie pisnęłam kończąc moją wypowiedź.
-Lucy, poznałaś tam kogoś?- zapytał śmiertelnie poważnym tonem. Spojrzałam na niego.
-Bardzo miłą blondynkę o imieniu Emily, dyrektorkę placówki i niektórych pracown...- blondyn przerwał moją wypowiedź i w swoje duże dłonie chwycił moją głowę, zmuszając mnie do kontaktu wzrokowego, nienawidziłam tego.
-Chodzi o chłopaka z którym będziesz pracować- powiedział z lekką irytacją w głosie , przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze.
-Tak- odpowiedziałam bez jakiegokolwiek zastanowienia się co chłopak powiedział do mnie wcześniej.
-Dziwnie się zachowujesz- stwierdził i zdjął ręce z mojej twarzy.
-Jestem..- przerwałam i przegryzłam dolną wargę.- zmęczona, to tyle- skłamałam. Nie byłam zmęczona, bardziej podekscytowana tym, że dzisiaj znów Go zobaczę.
-Dobra, mniejsza, napiszę ci sms czy wygraliśmy- rzucił i wyminął mnie lekko dotykając mojego ramienia. Chciałam coś powiedzieć, ale zrezygnowałam. Obróciłam się i zaczęłam wzrokiem szukać Luka, już poszedł.
Wypuściłam powietrze ze świstem i w tej samej chwili zadzwonił dzwonek oznaczający koniec przerwy. Ruszyłam przed siebie, kurczowo trzymając w dłoni książki od historii przy swoim boku.
-Nie, nie uspokoję się!- usłyszałam wrzaski od razu kiedy weszłam do placówki przez szklane rozsuwane drzwi.- kurwa!- wzdrygnęłam się na nagły krzyk. Ścisnęłam dłoń na swojej czarnej skórzanej torebce.
-Pani Darling?- usłyszałam głos za sobą.
-Dzień Dobry- powiedziałam i uśmiechnęłam się do Pani Scott- dyrektorki ośrodka.
-Zapraszam do gabinetu- wskazała ręką na schody, nie czekając ruszyłam na górę. Czułam się trochę jak w podstawówce, gdy praktycznie za każdym razem z Madison byłyśmy prowadzone do dyrektora. Zaśmiałam się w myślach. Stanęłam przy drzwiach czekając aż kobieta je otworzy.
Gdy już byłyśmy pomieszczeniu powiedziała, żebym usiadła na fotelu.
-Jak Pani może się domyśleć, wrzaski należały do Pana Biebera- zaśmiała się cicho.
-Jest on najagresywniejszym pacjentem u nas. W naszym ośrodku jest dopiero miesiąc, a odwyk- przerwała i podeszła do szafki otwierając ją.- na odwyku jest tak naprawdę dopiero od tygodnia- zdziwiłam się ponieważ jest tu dość sporo.
-Nadaj nie wiemy jakim cudem, ale udało mu się po prostu uciekać i wtedy brał w coraz większych ilościach za każdym razem- mruknęłam i trzymając zieloną teczkę podała mi ją. Niepewnie chwyciłam przedmiot. Rzuciłam okiem niebieski na napis u góry: "Pacjent nr 48- Justin Bieber"
-Proszę, możesz otworzyć- uśmiechnęła się lekko. Otworzyłam teczkę i mało co sterta kartek, papierów wyleciałabym na podłogę.
-Trochę tego jest- zaśmiała się.- możesz rzucić okiem, a tak to jeśli ciekawi cię Justin możesz ja wsiąść do domu i przynieść jutro- uśmiechnęłam się ukradkiem i zamknęłam teczkę.
-Od dziś oficjalnie Pan Bieber to twój pacjent- poczułam jak ciepło rozlewa się po moim organizmie. Nie sądziłam, że tak szybko dostanę tą "pracę".
-Dziękuję- powiedziałam cały czas się szczerząc i schowałam przedmiot do torebki.
-Mogłabym już pójść do Justina?- zapytałam i spojrzałam na Panią Scott.
-Nie wiem czy to dobry pomysł odwiedzać go dzisiaj- zaczęła i posłała mi zmartwione spojrzenie.- prawie nie pozabijał kilka minut temu ochroniarzy- nie wiedziałam zbytnio co odpowiedzieć.
-Jest na głodzie- stwierdziłam.- potrzebuje pomocy, myślę, że to najlepszy moment - nie wiem dlaczego ale czułam nagły przypływ adrenaliny.
-Proszę- powiedziała dyrektorka i wskazała na drzwi. Krzyknęłam w duchu, że mogę iść do chłopaka.
-Do widzenia- rzuciłam i opuściłam gabinet.
Zeszłam po schodach i prawie biegiem rzuciłam się w boczny korytarz. Gdy byłam już i chciałam pociągnąć za klamkę, zatrzymałam się. A co jeśli... Nagle drzwi się otworzyły, a z nich wyszła dwójka mężczyzn.
-Panienka do niego?- zagadał jeden z nich. Skinęłam lekko głową. Drugi z nich zerknął na moją szyję na której miałam zawieszone- coś w stylu przepustki czy plakietki. Posłali sobie wzajemnie znaczące spojrzenia. Nic nie mówiąc udali się w stronę holu. To było dziwne.
Położyłam rękę na lekko uchylonych drzwiach, otworzyłam je szerzej Weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Stanęłam przy nich i spojrzałam przed siebie. Widziałam tylko nogi szatyna które zwisały z łóżka. Zrobiłam krok do przodu.
-Nie powinno cię tu być- usłyszałam mruknięcie kiedy postawiłam stopę na podłodze. Przełknęłam gule w gardle.
-Ale chcę- szepnęłam, nie wiem dlaczego to powiedziałam. Może człowiek gdy się stresuje i boi sam z siebie mówi prawdę? Justin wstał z łóżka i podszedł do mnie. Zrobiłam lekki krok w tył, tym samym uderzając kostką o róg szafy, jęknęłam niezadowolona. Poczułam mebel za swoimi plecami, a ręce szatyna na moich biodrach. Powtórka z wczoraj?. Przybliżył się do mnie na tyle ile było to możliwe, nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
-Chcę ci pomóc- zaczęłam niepewnie podnosząc wzrok.
-Radzę ci iść- syknął.
-Nie- wypaliłam. Złapałam z nim kontakt wzrokowy. Jego oczy- miałam wrażenie, że ciemniejsze niż wczoraj wypalał niewidzialną dziurę w moim ciele. Patrzał przez chwilę na mnie, a po sekundzie zjechał wzrokiem na moje usta. Niekontrolowanie przegryzłam dolną wargę. Przybliżył swoje usta do moich.
-Zrobisz coś dla mnie- zaczął, szepcząc wprost do nich jednocześnie wbijając boleśnie palce w moje biodro.Chyba będę miała siniaka.- a wiesz co, kochanie?- zapytał nie zmniejszając odległości, przeciwnie- pomniejszając ją. Pokiwałam lekko głową na bok i tym samym otarłam dolną wargę o jego. Mruknął cicho.
-Załatwisz mi działkę- powiedział i wpił się agresywnie i mocno w moje usta.
~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję za już tyle wejść ponad 700 i za miłe komentarze pod ostatnimi postami! ♥♥
Do następnego! x Zapraszam na ask'a i twittera!
Jejku, jak mogłaś skończyć w takim momencie?! Czekam na next *.* *_*
OdpowiedzUsuńŚwietny:) czekam nn
OdpowiedzUsuńAaaaa pocałowali się. Mam nadzieję, że nie załatwi mu tej działki. Zakochałam się w tym opowiadaniu. Do następnego xx
OdpowiedzUsuńCzekam,czekam za kolejnym! x
OdpowiedzUsuńCo dlaczego skończylas w takim momencie :( świetny czekam nn
OdpowiedzUsuńzapowiada się ciekawie:) czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie i mam nadzieję, że mogę liczyć także na komentarz od ciebie :)
http://say-you-remember-me.blogspot.com
Genialny!
OdpowiedzUsuń