-Rozumiesz!?-krzyknęłam uradowana do Madison .- przyjęli mnie!- pisnęłam jak małe dziecko i
zaczęłam się kręcić na plastikowym stołówkowym krześle.
-Cieszę się twoim szczęściem
Lucy- powiedziała i wzięła gryza kanapki.
-Nie jesz?- zapytała po
chwili i spojrzała na moją czerwona tacę na której była tylko mała woda.
-Nie mogę-przerwałam-się doczekać- dodałam i zaczęłam śmiać się jak głupia.
-Lu, spokojnie- szatynka
dotknęła mojej ręki, śmiejąc się cicho.- Luke będzie zazdrosny- mruknęła.
-Właśnie- pokiwałam głową i
wyciągnęłam swojego czarnego iPhona.- musze mu napisać sms, że mnie przyjęli.-
pisnęłam.
-Nie jestem pewna czy to
jest dobry pomysł- gdy już chciałam odblokować telefon rzuciłam okiem na
przyjaciółkę.
-Czemu?- uniosłam brew.
-Czy gdybyś ty dostała od
niego sms, że będzie całymi dniami przebywał z obcą dziewczyną, w celu
wyleczeni jej nie wiem- przerwała i spojrzała przed siebie wypuszczając
powietrze ze świstem- z oglądania pornosów? Nie byłabyś zazdrosna?- zaczęłam się
śmiać na słowa przyjaciółki i kopnęłam ją lekko w nogę pod stołem.
-Błagam cię- parsknęłam.-
taka sytuacja nigdy nie bedzie miala miejsca-powiedziałam poważnym tonem.
-Nigdy nie wiadomo- uniosła
ręce w geście obronnym i powoli wstała z miejsca.
-Gdzie idziesz?- zapytałam
odkładając telefon na stół. Pisanie tego sms to nie jest zbyt dobry pomysł,
Madison ma racje.
-Muszę zapytać się pani od
wf o te zawody z kosza, poza tym nie idę na bio- zaśmiała się cicho i poprawiła
czarną koszulkę z białym napisem „Shut up I’m Queen”.
-No, okey- mruknęłam
niezadowolona z pójścia Madison. Z największą chęcią zwiałabym z nią z
biologii, ale gdyby moi rodzice się o tym dowiedzieli. Było by ze mną bardzo
źle.
-Pa mała- zaśmiała się.
-Napiszę potem-
odpowiedziałam i wbiłam wzrok w puste miejsce przed sobą. Świetnie.
Kompletnie olewając panią od
biologii, całą lekcję przesiedziałam wpatrując się tępo przez okno. Myślałam
cały czas o tym czy tak naprawdę dam sobie radę. W końcu z tego co wiem, będę
„pracować” z chłopakiem o kilka lat starszych. Szczerze? Boję się. Boję się go
i tego wszystkiego. Ale nie poddam się.
Szybko wybiegłam z klasy i
udałam się prostą drogą do domu. Zamknęłam pospiesznie drzwi i rzuciłam na jasne panele swoje
białe, krótkie conversy. Szybko weszłam do kuchni połączonej z jasnym salonem i
wyciągnęłam butelkę jabłkowego soku z lodówki i pośpiesznie wzięłam dużego łyka mojego ulubionego napoju. Szybko udałam się do swojego
pokoju na tym samym piętrze. Otworzyłam drzwi i rzuciłam torbę w kąt.
Spojrzałam przelotnie na zegarek. Mam
jeszcze 40 minut. Otworzyłam przesuwne drzwi od szafy i wyciągnęłam swoją
ulubioną koszulę w kratę, do tego wygrzebałam jasne spodnie z dziurami. Podeszłam
do łóżka. Zrzuciłam z siebie ubrania ze szkoły. Otworzyłam brązowe drzwi weszłam do łazienki. Wrzuciłam rzeczy do
kosza na brudy. Ściągnęłam jeszcze ze swojego ciała bieliznę i weszłam pod prysznic. Szybko opłukałam swoje ciało letnią wodą i nałożyłam żel pod
prysznic. Zmyłam pianę i wychodząc, od razu otuliłam się białym, puchowym
ręcznikiem. Wytarłam dokładnie swoje ciało i ubrałam ponownie bieliznę. Wyszłam
z łazienki, podeszłam jeszcze do szuflady znajdującej się koło jasno- beżowej
szafy i wyciągnęłam świeże skarpetki.
Gdy byłam już ubrana,
poprawiłam swój makijaż i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do małej torebki.
Wychodząc z pokoju wpadłam
na mamę.
-Lucy, spokojnie- zaśmiała
się, widząc moja zaklopotana minę.
-Przepraszam- mruknęłam i skierowała się swoich-rzuconych wcześniej białych trampek.
-Podwieś cię kochanie?-
zapytała podchodząc do mnie.
-Jasne- niemalże krzyknęłam.
Wyjęłam z tylniej kieszonki komórkę- mam jeszcze 10 minut.
-I co? Stresujesz się?-
zagadała mama gdy zatrzymałyśmy się na czerwonych światłach.
-I to jak- powiedziałam i
oparłam głowę o szybę.
-Dasz sobie radę-
powiedziała i ruszyła dalej.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się
szeroko. Teraz najbardziej potrzebowałam wsparcia, a szczególnie mamy.
Zanim się obejrzałam byłyśmy
na miejscu. Poczułam jak serce zaczyna mi bić szybciej, a żołądek się ściska.
-Gotowa?- zapytała.
Spojrzałam na mamę i posłałam jej mały uśmiech.
-Tak- odparłam. Wzięłam
głęboki wdech i lekko drżącymi rękami odpięłam swój pas bezpieczeństwa.
-Przyjechać później po
ciebie?- usłyszałam jeszcze zanim zamknęłam drzwi.
-Okey, napiszę jak coś-
odpowiedziałam i poprawiłam swoją torbę na ramieniu.
-Baw się dobrze!- krzyknęłam
i wycofała z miejsca parkingowego.
Patrzałam jeszcze chwilę na
znikający samochód w oddali i obróciłam się przodem do budynku. Dość spory
szary budynek. Zrobiłam lekki krok w przód. Rozejrzałam się dookoła i po kolei
zeskanowałam każde okno. Jak byłam tu pierwszy raz, wyobrażałam to sobie
całkiem inaczej. Ośrodkiem był naprawdę zadbany, a, że jest to narodowy dom
uzależnień- trafiały tu przeróżne osoby, w różnym wieku i z różnymi nałogami.
Boję się- mówiłam to już?
-Panna Darling?- usłyszałam
gdy tylko przekroczyłam próg „Domu”.
-Tak- odpowiedziałam lekko
zdezorientowana i posłałam młodej blondynce mały uśmiech.
-Cieszę się, że pani już
jest- zaczęła.- zapraszam- pokazała ręką żebym za nią poszła. Tak zrobiłam.
Skręciłyśmy od wejścia w lewo i zaczęłyśmy iść jasnym korytarzem. Ściany były pokryte białą
farbą, a kafelki były ciemne. Przełknęłam
ślinę.
-To tutaj- powiedziała i
zatrzymała się przez beżowymi drzwiami z numerem 37.
Spojrzałam na nie, a serce znów przyspieszyło swój rytm.
-Denerwuje się pani?-
zapytala gdy zobaczyła, że stoję niepewnie.
-Trochę- odpowiedziałam i
spuściłam wzrok na swoje buty.
-Rozumiem panią- uśmiechnęła
się.- też zaczynałam tu jako stażystka i byłam dokładnie taka samo zdenerwowana jak pani.-
zaśmiała się.- ale dałam radę, i jestem przekonana, że pani również da-
przyznam, że poczułam się lepiej.
-Możemy?- zapytała po
chwili. Spojrzałam na Emily- jej imię widniało na plakietce.
-Tak- pokiwałam lekko głową.
Blondynka pociągnęła za o dziwo zwyczajną klamkę i weszła do środka. Okey, Lucy! Dasz rade! Pocieszyłam się w duchu i zrobiłam krok
wchodząc do pokoju. Rozejrzałam się: białe ściany, ogromne łóżko z szarą
pościelą. Obok niego mała szafka nocna na której stała lampka. Od razu przy
drzwiach można było się natknąć na szafę, która dodawała trochę mroku temu pomieszczenie, ponieważ przedłużała wejście. Już przed oczmi miałam różne straszne scenki. Lucy, ogarnij się. Dalej, praktycznie przy samym oknoe znajdowały się lekko uchylone beżowe drzwi.
-Justin- zawołała kobieta.
Nie minęła chwila, a w wlaśnie tych uchylonych drzwiach stanął chłopak. Rozszerzyłam lekko
oczy. Perfekcyjnie wyrzeźbione ciało pokryte tatuażami. Miał na sobie tylko
luźno zwisające czarne dresy. Spojrzałam na jego twarz. Boże pomocy zaraz
zemdleje. Mój wzrok powędrował wyżej. Jedyne co mnie w nim przerażało to
oczy. Ciemne jak węgiel, można byłoby powiedzieć, że puste. Spuściłam wzrok lekko zawstydzona gdy zobaczył, że się mu przyglądam. Pamiętaj, że masz chłopaka.
-Justin, to jest Lucy Darling- wskazała na mnie Emily.- pomoże ci wyjść z nałogu.
* * *
Mam nadzieję, że rozdział zachęcił was do dalszego czytania bloga :)
Do następnego! xx
I ty przerywasz w takim momencie? Nie wstyd ci? Ale i tak cię kocham. Do następnego xx
OdpowiedzUsuńno ej no dawaj już następny pokochałam to opowiadanie nie mogę się już doczekać następnego
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na next.
OdpowiedzUsuńO boże świetne opowiadanie czekam z niecierpliwością na następny rozdział
OdpowiedzUsuńBoze to jest super!
OdpowiedzUsuńhohho zaczynam dopiero czytać i już mi się podoba mrrr
OdpowiedzUsuń