-Jak było wczoraj?- zapytała nagle brunetka nie dając za wygraną, domyśliła się pewnie, że specjalnie zignorowałam jej wcześniejsze słowa.
-Normalnie- mruknęłam wzruszając przy tym ramionami.
-Normalnie? Więcej szczegółów poproszę- zakpiła nagle przystając na parkingu gdzie już sporo samochodów zaczęło opuszczać szkolny parking. Jednak brunetka całkowicie to zignorowała.
-Chodźmy dziś na jakieś zakupy- rzuciłam dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego co zaproponowałam. Nie przepadałam zbytnio za zakupami i tym całym wydawaniem pieniędzy, ale za to Madison mogłaby siedzieć w galeriach godzinami.
-Świetnie!- pisnęła jak głupia i klasnęła w ręce jak małe dziecko. W sumie może to nawet nie głupi pomysł? Musze przecież powiedzieć przyjaciółce w co ją wciągnęłam, a w jej przypadku najlepiej zrobić to w miejscu publicznym. Przecież nie zabije mnie przy wszystkich.. Prawda?
-O! Chodźmy tutaj- krzyknęła zadowolona Madison jakby wpadła na Bóg wie jaki pomysł i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć zostałam pociągnięta w stronę Topshop'u. Jęknęłam kompletnie poirytowana.
-Nie marudź! Ten sklep jest najlepszy- pisnęła i od razu dorwała czarne rurki, nawet nie spojrzała na rozmiar. W sumie pewnie była tu wiele razy i zapamiętała, że na przodzie są te najmniejsze. No co, to, że nie przepadam za zakupami nie znaczy, że tu nigdy nie byłam, a swoją drogą ten sklep ma naprawdę świetnie ubrania. A tak na marginesie- próby powiedzienia jej, że niedługo będzie musiała iść na komisariat i nie oszukując się obronić Justina poszły na marne. Kiedy tylko chciałam coś powiedzieć, Madison przerywała mi niemalże od razu, jakby wiedziała co chce jej powiedzieć.
-Madison, mówiłaś tak o stu innych- stwierdziłam przyglądając się zawzięcie czegoś szukającej przyjaciółce.
-Przypominam ci Lu, że zakupy to był twój pomysł- okey, ma mnie. Byłam strasznie zmęczona, a nogi same mi się uginały i wręcz słyszałam jak krzyczą, że potrzebują odpoczynku. Całą galerie która nie byłam mała, jak w niektórych miastach bywa przeszłyśmy chyba z dziesięć razy!
-Co sądzisz o tej?- usłyszała głos przyjaciół i tym samym spojrzałam na nią. W lewej ręce trzymała cztery wieszaki, a w prawej jakąś sukienkę którą skierowała w moim kierunku.
-Normalna- stwierdziłam po chwili i sama z czystej ciekawości rozejrzałam się nie ukrywając po moim ulubionym sklepie.
-To świetnie!- pisnęła i w jednej chwili rzuciła mi ubranie która na szczęście złapałam, tym samym ochraniając je przed upadkiem na podłogę. Spiorunowałam jak zawsze rozbawioną brunetkę wzrokiem i jeszcze raz spojrzałam na ciuch.
-I co?- powiedziałam ponownie odwieszając czarną sukienkę na pierwszy lepszy stojak.
-Nie wygłupiaj się- mruknęła Madison i wręczyła mi ją po raz kolejny.- idź ją przymierzyć- powiedziała lekko zirytowana wywracając przy tym oczami. Spojrzałam na przyjaciółkę po czym ponownie na czarny materiał który trzymałam w dłoni. Kiedy skierowałam się z nią w stronę przymierzalni, zdążyłam jeszcze usłyszeć radosny pisk przyjaciółki. Powstrzymałam się od wywrócenia oczami. Głupi nawyk.
Weszłam do ostatniej przymierzalni, od razu zasłaniając pomieszczenie kurtyną. Zdjęłam swoje trochę poniszczone trampki. Musze zobaczyć jakieś porządne buty, a nie ubrania, szary top który udało mi się kupić dziś w jednym z sieciówek i czarne spodnie z wysokim stanem. Jeśli miałabym porównywać swoje zakupy z zakupami Madison, tylko bym się przy tym ośmieszyła. Szybko jakbym w tym momencie patrzało na mnie milion par oczu, wskoczyłam w wybraną przez brunetkę ciuch.
-Jezu- wyszeptałam sama do siebie kiedy zobaczyłam swoje odbicie. Jeśli wcześniej nazywałam to sukienką, kłamałam. To na sto procent nie była sukienka, to nawet tak nie wyglądało! Była to po prostu dłuższa, czarna spódniczka bez żadnego zamka czy zapięcia. Teraz mogłam poczuć albo raczej przyjrzeć się bliżej temu co naszą te wszystkie dziewczyny dziwki na imprezach. Z trudem starałam się zasłonić moje pośladki które były na wierzchu od razu kiedy się nachyliłam.
-Lucy, jak sukienka?- usłyszałam momentalnie donośny głos Madison po czym od razu ujrzałam przyjaciółkę za sobą w odbiciu. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, brunetka mi przerwała.
-Boże..- zaczęła, a jej szczęka miałam wrażenie, że zaraz uderzy o podłogę.- wyglądasz przepięknie!- pisnęła uradowana.
-Serio? Mi się wydaje, że niczym się nie różnie od taniej dziwki- syknęłam.- a teraz przepraszam, ale chcę z siebie jak najszybciej zdjąć ten głupi kawałek materiału- dokończyłam i gestem dłoni wygoniłam przyjaciółkę z mojej przymierzalni.
-Żartujesz chyba!- krzyknęła po raz setny raz dzisiaj i nawet nie ruszyła się z miejsca.
-Wyglądasz zajebiście- dodała nie odrywając ode mnie wzroku. Chciałam coś odpowiedzieć, ale teraz sama nie wiedziałam co. Ufałam Madison jeśli chodzi o ubrania, zawsze umiała mi dobrze doradzić i nigdy się na jej radach nie zwiodłam, więc może po prostu dramatyzuję?
-Okey- powiedziałam wypuszczając powietrze ze świstem.
-Co sądzisz o tej?- usłyszała głos przyjaciół i tym samym spojrzałam na nią. W lewej ręce trzymała cztery wieszaki, a w prawej jakąś sukienkę którą skierowała w moim kierunku.
-Normalna- stwierdziłam po chwili i sama z czystej ciekawości rozejrzałam się nie ukrywając po moim ulubionym sklepie.
-To świetnie!- pisnęła i w jednej chwili rzuciła mi ubranie która na szczęście złapałam, tym samym ochraniając je przed upadkiem na podłogę. Spiorunowałam jak zawsze rozbawioną brunetkę wzrokiem i jeszcze raz spojrzałam na ciuch.
-I co?- powiedziałam ponownie odwieszając czarną sukienkę na pierwszy lepszy stojak.
-Nie wygłupiaj się- mruknęła Madison i wręczyła mi ją po raz kolejny.- idź ją przymierzyć- powiedziała lekko zirytowana wywracając przy tym oczami. Spojrzałam na przyjaciółkę po czym ponownie na czarny materiał który trzymałam w dłoni. Kiedy skierowałam się z nią w stronę przymierzalni, zdążyłam jeszcze usłyszeć radosny pisk przyjaciółki. Powstrzymałam się od wywrócenia oczami. Głupi nawyk.
Weszłam do ostatniej przymierzalni, od razu zasłaniając pomieszczenie kurtyną. Zdjęłam swoje trochę poniszczone trampki. Musze zobaczyć jakieś porządne buty, a nie ubrania, szary top który udało mi się kupić dziś w jednym z sieciówek i czarne spodnie z wysokim stanem. Jeśli miałabym porównywać swoje zakupy z zakupami Madison, tylko bym się przy tym ośmieszyła. Szybko jakbym w tym momencie patrzało na mnie milion par oczu, wskoczyłam w wybraną przez brunetkę ciuch.
-Jezu- wyszeptałam sama do siebie kiedy zobaczyłam swoje odbicie. Jeśli wcześniej nazywałam to sukienką, kłamałam. To na sto procent nie była sukienka, to nawet tak nie wyglądało! Była to po prostu dłuższa, czarna spódniczka bez żadnego zamka czy zapięcia. Teraz mogłam poczuć albo raczej przyjrzeć się bliżej temu co naszą te wszystkie dziewczyny dziwki na imprezach. Z trudem starałam się zasłonić moje pośladki które były na wierzchu od razu kiedy się nachyliłam.
-Lucy, jak sukienka?- usłyszałam momentalnie donośny głos Madison po czym od razu ujrzałam przyjaciółkę za sobą w odbiciu. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, brunetka mi przerwała.
-Boże..- zaczęła, a jej szczęka miałam wrażenie, że zaraz uderzy o podłogę.- wyglądasz przepięknie!- pisnęła uradowana.
-Serio? Mi się wydaje, że niczym się nie różnie od taniej dziwki- syknęłam.- a teraz przepraszam, ale chcę z siebie jak najszybciej zdjąć ten głupi kawałek materiału- dokończyłam i gestem dłoni wygoniłam przyjaciółkę z mojej przymierzalni.
-Żartujesz chyba!- krzyknęła po raz setny raz dzisiaj i nawet nie ruszyła się z miejsca.
-Wyglądasz zajebiście- dodała nie odrywając ode mnie wzroku. Chciałam coś odpowiedzieć, ale teraz sama nie wiedziałam co. Ufałam Madison jeśli chodzi o ubrania, zawsze umiała mi dobrze doradzić i nigdy się na jej radach nie zwiodłam, więc może po prostu dramatyzuję?
-Okey- powiedziałam wypuszczając powietrze ze świstem.
-Czyli mamy juz obydwie kreacje!- krzyknęła radośnie przez co posłałam jej kolejny raz karcące spojrzenie.
-Chwila, co?!- tym razem to ja podniosłam głos.- kreacje na co?- uniosłam brwi ze zdziwieniem.
-Zayn urządza w piątek impreze..- nie dałam dokończyć brunetce.
-Zayn!- pisnęłam po czym od razu zakryłam dłonią usta. Na początku Madison niezbyt wiedziała o co mi chodzi, ale po chwili jej wyraz twarzy się znacznie zmienił.
-Jeśli chodzi ci o Lu..- ponownie przerwałam przyjaciółce.
-Tak, chodzi mi o tego dupka- warknęłam przypominając sobie widok jak całuje się z tą dziewczyną, jednak po tym przed oczami miałam widok mnie całującej się z Justinem. Kurwa.
-Lucy- usłyszałam głos Madi przez co wróciłam do rzeczywistości.
-Jeśli tak strasznie nie chcesz iść to nie musimy- mruknęła trochę zawiedzionym głosem. W mojej głowie rozpoczęła się prawdziwa wojna. Chciałabym tam pójść ze względu na Madison.. Ale jeśli mam iść i spotkać się z Lukiem.. Całkowicie nie mam na to ochoty. W sumie kto karze mi z nim gadać..
-Nooo- przeciągnęłam i spojrzałam na zniecierpliwioną brunetkę.- okey- mruknęłam poprawiając materiał 'sukienki' który zdążył się wystarczająco podwinąć.
-Kocham cię!- krzyknęła radośnie Madison i rzuciła mi się na szyje co spowodowało, że materiał podniósł mi się do góry całkowicie, a mój tyłek znalazł się na wierzchu.
-Idę przymierzyć kilka rzeczy...- ponownie weszłam przyjaciółce w zdanie, wiedząc co chce dalej powiedzieć.
-Zaczekam przed sklepem, ale się pospiesz- parsknęłam śmiechem i ponownie obróciłam się w stronę lustra, naciągając kawałek materiału w dół jak najbardziej się da.
-Jasne- rzuciła śmiejąc się pod nosem po czym wyszła z pomieszczenia.
Wypuściłam powietrze ze świstem po raz kolejny zastanawiając się nad kupnem sukienki. Dramatyzuję, po prostu nigdy nie ubierałam się w takie rzeczy na imprezy, cokolwiek. Zawsze były to spódniczki, a częściej to nawet zwykłe czarne spodnie czy jeansy. Poprawiłam ostatni raz czarny materiał i wbiłam wzrok w swoje odbicie. Raz się żyje, nie?
-Dzień dobry- posłałam przyjazny uśmiech do pani Scott którą akurat minęłam na schodach wchodząc do ośrodka.
-O, Lucy!- krzyknęła radośnie kobieta lekko zaskoczona.- do Justina?- zapytała po czym puściła do mnie oczko. Zaśmiałam się.
-Jak zawsze- odparłam z uśmiechem. Przez te tygodnie w ośrodku mogłam poznać bliżej panią Scott i naprawdę, nigdy w życiu nie spotkałam radośniejszej kobiety od niej. Zawsze tryskała energią i jak sądzę- ta cała placówka dużo dla niej znaczy.
-Muszę przyznać, że jest ogromna zmiana w zachowaniu pana Biebra- powiedziała z widocznym zadowoleniem.- nie wiem co robisz, ale rób to dalej- Tylko się całujemy, no i oczywiście z ogromną chęcią będę robiła to dalej. Skarciłam się w myślach kiedy w mojej głowie rozbrzmiało powyższe zdanie. Chodź jemu w żadnym procencie nie przeczę. Niestety..
Nie zdążyłam odpowiedzieć kiedy pani Scott mnie wyprzedziła.
-Możesz przyjść jutro do mnie jeśli zechcesz,a teraz muszę już iść- powiedziała po czym zaśmiała się krótko.
-Jasne- odpowiedziała po czym pożegnałam się z Panią Scott i skierowałam po schodkach do ośrodka.
-Hej- powiedziała nieśmiało zamykając za sobą drzwi. Poczekałam chwilę z nadzieją, że uzyskam jakąś odpowiedź, jednak tak się nie stało. Weszłam w głąb pokoju i niemalże od razu z moim kolejnym korkiem zostałam przyciągnięta niespodziewanie do kogoś torsu z taką siłą, że praktycznie się od niego odbiłam, ale chłopak w ostatniej chwili mnie złapał chroniąc tym samym przed upadkiem i przysunął mnie do siebie. Mówiąc chłopak mam oczywiście na myśli Justina, a porównując jego zachowanie, powiedziałabym, że niczym nie różni się od jakiegoś zwierzęcia. Tak na marginesie.
-Gdzie byłaś do cholery- to pierwsze co zdążyłam usłyszeć z jego strony po chwili ciszy. Syknęłam kiedy Justin wbił boleśnie palce w moje biodra, jednak całkowicie to zignorował. Idiota.
-Hm?- wyszeptał wprost do moje ucha co spowodowało, że przez moje ciało przeszły dobrze mi znane dreszcze.
-To boli- mruknęłam starając się poluźnić uścisk szatyna- na marne oczywiście.
-Kto to jest?- zadał kolejne pytanie jeszcze bardziej zaciskając palce na mojej skórze. W moich oczach zebrały się łzy. Sama już nawet nie wiedziałam czy z bólu jaki powodował jego uścisk czy ze strachu, bo jak może mogliście się przekonać- Justin jest nieobliczalny.
-O kim ty mówisz Justin- powiedziałam opanowanym głosem chociaż to było trudne, a jego chłodne spojrzenie wcale mi nie pomagło.
-Dobrze wiesz o kim- warknął. Okey, ten człowiek jest głupi czy głupi?
-Masz na myśli moją przyjaciółkę?- zapytałam z lekką kpiną po chwili co zbiło chłopaka całkowicie z tropu.- naprawdę nie wiem o kim sobie pomyślałeś, ale byłam z Madison na zakupach..- mruknęłam.- poza tym wiesz co? Nie musisz wszystkiego wiedzieć- warknęłam i momentalnie wyrwała się z nadal uścisku szatyna. Spojrzałam na niego, co powiem szczerze, że pożałowałam. Od Justina aż biło złością i sądzę, że zaraz może stać się coś co mam nadzieję, że nigdy się już więcej nie powtórzy.
-Powiedzmy, że ci wierzę- powiedział wywracając przy tym oczami. Serio? Ja podczas okresu nie mam takich wahań nastroju jak ten człowiek stojący przede mną!
-Wybierasz się gdzieś?- zapytał i uniósł swoje brwi do góry, a swój wzrok wbił w reklamówkę w której znajdował się mój dzisiejszy udany zakup. Pieprzony jasnowidz. Kiwnęłam głową i starając się, żeby moje zachowanie nie wyglądało podejrzanie wsadziłam reklamówkę do swojej czarnej torebki. Wolałabym żeby chłopakowi nie przyszła chęć obejrzenia mojej sukienki. Spaliłabym się ze wstydu.
-Skarbie- powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem i zbliżył się do mnie. Przełknęłam narastającą gule w gardle. Uniosłam głowę do góry, a nasze spojrzenia się spotkały.
-I tak cię kiedyś w niej zobaczę- mruknął dotykając dłonią mojego policzka, a później kciukiem przejeżdżając po mojej dolnej wardze dodał coś co sprawiło, że poczułam mimowszystkiego dziwne mrowienie w podbrzuszu, coś co sprawiło gęsią skórkę na moim calutkim ciele i milion ciarek i dreszczy na raz. Te słowa sprawiły, że poczułam się kogoś, a mianowicie Jego, bo w sumie tak to zabrzmiało, dosłownie.
-Jeśli dowiem się, że ktoś cię dotykał, robił coś, co całkowicie by mi się nie spodobało. Coś co by mnie wkurwiło niemiłosiernie. Uwierz mi, zabiję tą osobę która tylko odważy się ciebie zbliżyć, a wiesz może skarbie dlaczego?- wyszeptał mi to wszystko wprost do ucha, przegryzając jego płatek. Zaskomlałam i przechyliłam powoli głowę w bok modląc się żeby usta szatyna znalazły się na mojej szyi. Moje zachowanie było absurdalne, cholernie nieodpowiedzialne i głupie. Ja o tym doskonale wiem, niestety. Siła chęci poczucia chodź na sekundę Jego jest silniejsza niż cokolwiek.
-Jesteś moja kochanie, cała ty należysz tylko i wyłącznie do mnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! Co tam u Was? Niedługo koniec wakacji i do szkoły... Mam tylko nadzieję, że rozdziały będą pojawiały się na blogu regularnie:/ Trzymajcie kciuki, bo strasznie boję się tego roku szkolnego.. Chyba będę musiała wymyślić jakieś terminy, żebyście nie musieli czekać Bóg wie ile na post:)
A tak na temat 19- kasdnjhisondamkdn Jucy! 3 RAZY TAK!<3
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał i zostawicie po sobie jakiś ślad! Komentarze bardzo mnie motywują do dalszego pisania (chodź wiem, że pewnie dużo osób czyta, ale nie komentuje każdego), więc..
JEŚLI TYLKO MOŻESZ- SKOMENTUJ!
Kocham Was bardzo mocno i tak btw dziękuję za 15 tyś wyświetleń i 190 komentarzy! Jesteście zajebiści, haha i strasznie się ciesze, że Druggie przypadł Wam do gustu.
Do następnego! xx
-Idę przymierzyć kilka rzeczy...- ponownie weszłam przyjaciółce w zdanie, wiedząc co chce dalej powiedzieć.
-Zaczekam przed sklepem, ale się pospiesz- parsknęłam śmiechem i ponownie obróciłam się w stronę lustra, naciągając kawałek materiału w dół jak najbardziej się da.
-Jasne- rzuciła śmiejąc się pod nosem po czym wyszła z pomieszczenia.
Wypuściłam powietrze ze świstem po raz kolejny zastanawiając się nad kupnem sukienki. Dramatyzuję, po prostu nigdy nie ubierałam się w takie rzeczy na imprezy, cokolwiek. Zawsze były to spódniczki, a częściej to nawet zwykłe czarne spodnie czy jeansy. Poprawiłam ostatni raz czarny materiał i wbiłam wzrok w swoje odbicie. Raz się żyje, nie?
-Dzień dobry- posłałam przyjazny uśmiech do pani Scott którą akurat minęłam na schodach wchodząc do ośrodka.
-O, Lucy!- krzyknęła radośnie kobieta lekko zaskoczona.- do Justina?- zapytała po czym puściła do mnie oczko. Zaśmiałam się.
-Jak zawsze- odparłam z uśmiechem. Przez te tygodnie w ośrodku mogłam poznać bliżej panią Scott i naprawdę, nigdy w życiu nie spotkałam radośniejszej kobiety od niej. Zawsze tryskała energią i jak sądzę- ta cała placówka dużo dla niej znaczy.
-Muszę przyznać, że jest ogromna zmiana w zachowaniu pana Biebra- powiedziała z widocznym zadowoleniem.- nie wiem co robisz, ale rób to dalej- Tylko się całujemy, no i oczywiście z ogromną chęcią będę robiła to dalej. Skarciłam się w myślach kiedy w mojej głowie rozbrzmiało powyższe zdanie. Chodź jemu w żadnym procencie nie przeczę. Niestety..
Nie zdążyłam odpowiedzieć kiedy pani Scott mnie wyprzedziła.
-Możesz przyjść jutro do mnie jeśli zechcesz,a teraz muszę już iść- powiedziała po czym zaśmiała się krótko.
-Jasne- odpowiedziała po czym pożegnałam się z Panią Scott i skierowałam po schodkach do ośrodka.
-Hej- powiedziała nieśmiało zamykając za sobą drzwi. Poczekałam chwilę z nadzieją, że uzyskam jakąś odpowiedź, jednak tak się nie stało. Weszłam w głąb pokoju i niemalże od razu z moim kolejnym korkiem zostałam przyciągnięta niespodziewanie do kogoś torsu z taką siłą, że praktycznie się od niego odbiłam, ale chłopak w ostatniej chwili mnie złapał chroniąc tym samym przed upadkiem i przysunął mnie do siebie. Mówiąc chłopak mam oczywiście na myśli Justina, a porównując jego zachowanie, powiedziałabym, że niczym nie różni się od jakiegoś zwierzęcia. Tak na marginesie.
-Gdzie byłaś do cholery- to pierwsze co zdążyłam usłyszeć z jego strony po chwili ciszy. Syknęłam kiedy Justin wbił boleśnie palce w moje biodra, jednak całkowicie to zignorował. Idiota.
-Hm?- wyszeptał wprost do moje ucha co spowodowało, że przez moje ciało przeszły dobrze mi znane dreszcze.
-To boli- mruknęłam starając się poluźnić uścisk szatyna- na marne oczywiście.
-Kto to jest?- zadał kolejne pytanie jeszcze bardziej zaciskając palce na mojej skórze. W moich oczach zebrały się łzy. Sama już nawet nie wiedziałam czy z bólu jaki powodował jego uścisk czy ze strachu, bo jak może mogliście się przekonać- Justin jest nieobliczalny.
-O kim ty mówisz Justin- powiedziałam opanowanym głosem chociaż to było trudne, a jego chłodne spojrzenie wcale mi nie pomagło.
-Dobrze wiesz o kim- warknął. Okey, ten człowiek jest głupi czy głupi?
-Masz na myśli moją przyjaciółkę?- zapytałam z lekką kpiną po chwili co zbiło chłopaka całkowicie z tropu.- naprawdę nie wiem o kim sobie pomyślałeś, ale byłam z Madison na zakupach..- mruknęłam.- poza tym wiesz co? Nie musisz wszystkiego wiedzieć- warknęłam i momentalnie wyrwała się z nadal uścisku szatyna. Spojrzałam na niego, co powiem szczerze, że pożałowałam. Od Justina aż biło złością i sądzę, że zaraz może stać się coś co mam nadzieję, że nigdy się już więcej nie powtórzy.
-Powiedzmy, że ci wierzę- powiedział wywracając przy tym oczami. Serio? Ja podczas okresu nie mam takich wahań nastroju jak ten człowiek stojący przede mną!
-Wybierasz się gdzieś?- zapytał i uniósł swoje brwi do góry, a swój wzrok wbił w reklamówkę w której znajdował się mój dzisiejszy udany zakup. Pieprzony jasnowidz. Kiwnęłam głową i starając się, żeby moje zachowanie nie wyglądało podejrzanie wsadziłam reklamówkę do swojej czarnej torebki. Wolałabym żeby chłopakowi nie przyszła chęć obejrzenia mojej sukienki. Spaliłabym się ze wstydu.
-Skarbie- powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem i zbliżył się do mnie. Przełknęłam narastającą gule w gardle. Uniosłam głowę do góry, a nasze spojrzenia się spotkały.
-I tak cię kiedyś w niej zobaczę- mruknął dotykając dłonią mojego policzka, a później kciukiem przejeżdżając po mojej dolnej wardze dodał coś co sprawiło, że poczułam mimowszystkiego dziwne mrowienie w podbrzuszu, coś co sprawiło gęsią skórkę na moim calutkim ciele i milion ciarek i dreszczy na raz. Te słowa sprawiły, że poczułam się kogoś, a mianowicie Jego, bo w sumie tak to zabrzmiało, dosłownie.
-Jeśli dowiem się, że ktoś cię dotykał, robił coś, co całkowicie by mi się nie spodobało. Coś co by mnie wkurwiło niemiłosiernie. Uwierz mi, zabiję tą osobę która tylko odważy się ciebie zbliżyć, a wiesz może skarbie dlaczego?- wyszeptał mi to wszystko wprost do ucha, przegryzając jego płatek. Zaskomlałam i przechyliłam powoli głowę w bok modląc się żeby usta szatyna znalazły się na mojej szyi. Moje zachowanie było absurdalne, cholernie nieodpowiedzialne i głupie. Ja o tym doskonale wiem, niestety. Siła chęci poczucia chodź na sekundę Jego jest silniejsza niż cokolwiek.
-Jesteś moja kochanie, cała ty należysz tylko i wyłącznie do mnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! Co tam u Was? Niedługo koniec wakacji i do szkoły... Mam tylko nadzieję, że rozdziały będą pojawiały się na blogu regularnie:/ Trzymajcie kciuki, bo strasznie boję się tego roku szkolnego.. Chyba będę musiała wymyślić jakieś terminy, żebyście nie musieli czekać Bóg wie ile na post:)
A tak na temat 19- kasdnjhisondamkdn Jucy! 3 RAZY TAK!<3
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał i zostawicie po sobie jakiś ślad! Komentarze bardzo mnie motywują do dalszego pisania (chodź wiem, że pewnie dużo osób czyta, ale nie komentuje każdego), więc..
JEŚLI TYLKO MOŻESZ- SKOMENTUJ!
Kocham Was bardzo mocno i tak btw dziękuję za 15 tyś wyświetleń i 190 komentarzy! Jesteście zajebiści, haha i strasznie się ciesze, że Druggie przypadł Wam do gustu.
Do następnego! xx
Omg jak mogłaś skończyć w takim momencie?! ;o rozdział cudowny i do następnego <3
OdpowiedzUsuńDokładnie jak mogłaś skoczyć w takim momencie no.??? Jak zawsze genialny
OdpowiedzUsuńUuu czyżby Justin się ... Zakochał?? Z niecierpliwością czekam na kolejny ;))
OdpowiedzUsuńNo w koncu!!!
OdpowiedzUsuńCudowny! Czekam nn :)
OdpowiedzUsuńSuper. Kurde szybko dodajesz, to dobrze, ale przegapilam kilka 😂😂
OdpowiedzUsuńJeju jacy oni sa idealni agsgsgahd <3 :3 Czekam nn
OdpowiedzUsuń