sobota, 22 sierpnia 2015

18. "Hearing"

Rozdział niesprawdzony do końca, mam na dzieję, że nie ma błędów.
Miłego czytania! xx

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Z lekko rozchylonymi ustami wpatrywałam się w szatyna. Serce nie zwalniało swojego tempa, a ja czułam się jakbym zaraz miała stracić przytomność. Dlaczego? Sama nie wiem, może dlatego, że Justin powiedział coś, co od dłuższego czasu chciałam usłyszeć?
-Wiesz, powinnam już iść, a ty się przespać- mruknęłam i zdjęłam z siebie ręce chłopaka. Znowu uciekasz? Nie mogę nic innego przecież zrobić. 
-Chcę się przespać z tobą- jęknął i przyciągnął mnie do siebie, łapiąc za mój nadgarstek. Poczułam jego perfekcyjnie wyrzeźbiony abs. 
-Justin, puść- syknęłam starając się wyrwać swoją rękę z uścisku szatyna. On jedynie go wzmocnił dając mi dodatkową dawkę bólu. Spojrzałam w jego oczy.
-Przyjdę jutro- mruknęłam i w końcu udało mi się wyswobodzić nadgarstek. Justin nic nie odpowiedział więc ruszyłam w kierunku drzwi. Otworzyłam je kartą i wyszłam z pokoju trzaskając lekko drzwiami. Dziś chciałam ogarnąć trochę szkołę, lekcje i przede wszystkim zrobić notatki na nadchodzące testy, ale czuję, że to będzie dzisiaj i przez następny tydzień niemożliwe ponieważ w głowie ciągle mam jedno. 

       Bo mi chyba na tobie zależy. 


Ugh. 


-Co się dziś z tobą dzieje?- rzuciła przyjaciółka zamykając swoją szafkę. 
-Nic- mruknęłam po chwili i wyjęłam swoje książki od fizyki. Ostatnia lekcja, wytrzymasz Lucy. 
-Zamknęli go?- wypaliła. Spiorunowałam momentalnie brunetkę wzrokiem. Ona jedynie zrobiła przepraszającą minę, po czym mnie lekko szturchnęło. 
-Mad...- szybko mi przerwała i kiwnęła głową na wprost dając mi tym samym znak, że mam spojrzeć a tamtym kierunku. Mój wzrok powędrował tam gdzie wskazała dziewczyna, a moje ciało lekko zesztywniało. Przy wyjściu ze szkoły stało dwóch policjantów i dyrektorka. Wszyscy patrzeli w naszym kierunku. Kiedy chciałam pociągnąć Madison i odejść od nich jak najszybciej, usłyszałam krzyk pani dyrektor. 
-Lucy, zaczekaj!- zerknęłam na również zdezorientowaną przyjaciółkę po czym na panią Marks. 
-Czy coś się stało?- zapytałam z nadzieją, że chodzi o jakąś głupią sprawę związaną ze szkołą i będę mogła spokojnie pójść na fizykę, ale jedno nie dawało mi spokoju, po co tu policja? 
-Tak- zaczęła kobieta poprawiając swoją ciemną marynarkę.- Znasz Justina Biebera , prawda?- zapytała. Moje serce zaczęło bić jak oszalałe i dam sobie rękę uciąć, że zaraz zemdleję. Pokiwałam niepewnie głową przełykając narastającą gulę w gardle. 
-Jest teraz przesłuchiwany na komisariacie i policja stwierdziła, że dobrze by było gdybyś również złożyła zeznania- powiedziała w końcu jednocześnie starając nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. 
-Wszystko okey?- usłyszałam głos Madison z boku po czym poczułam jej dłoń na moim ramieniu. Dalej nie mogłam wykrztusić z siebie żadnego słowa i skinęło ponownie głową. Co jakiś czas przez moje ciało przechodziły dreszcze, a na rękach pojawiała się gęsia skórka. 
-Możemy już iść? Zależy policjantom na czasie- kolejne pytanie padło z ust dyrektorki która patrzała na mnie lekko zmieszana, chyba wyczuła mój strach.. W sumie sama nie wyglądała na pewną.
-Tak- wydukałam z lekką chrypą i jako pierwsza udałam się w stronę wyjścia ze szkoły gdzie stało również dwóch policjantów. Sama nie wiedząc dlaczego zignorowałam jak Madison próbowała mnie zatrzymać i szłam dalej. Możecie teraz pewnie stwierdzić, że przesadzam i dramatyzuję, bo to tylko jakieś durne przesłuchanie, ale dla mnie było to durne przesłuchanie. Nigdy nie byłam nawet na komisariacie! Jeśli moi rodzice się dowiedzą, nigdy nie dadzą mi spokoju, a wtedy również dowiedzą się o tym, że Justin Bieber który jest podejrzewany o morderstwo jest z ich kochaną córeczką bliżej niż każdemu się wydaje. 

-Pani Darling?- jeden z policjantów obrócił się na fotelu w moją stronę. Spojrzałam na mężczyznę. 
-Już jesteśmy- stwierdził. Wyjrzałam przez okno i faktycznie, mogłam zauważyć duży niebieski szyld "komisariat policji- Nowy Jork". Skoro policjant musiał mnie o tym poinformować pewnie stoimy tu jakiś czas. Czułam jak pale się ze wstydu. Idiotka ze mnie. Posłałam blady uśmiech mężczyźnie po czym wysiadłam z radiowozu. Tak w ogóle jak wsiadałam do samochodu przed szkołą otrzymałam parę ciekawskich spojrzeń uczniów. Pewnie będą gadać, jak zwykle z resztą. 
Od razu niedaleko przy głównym wejściu dostrzegłam elegancko ubraną brunetkę z mikrofonem w ręce i dwóch mężczyzn. Jeden z nich trzymał kamerę i z pewnością nagrywał kobietę, a drugi aparat. Kiedy jeden z nich ten z aparatem spojrzał w moim kierunku, uniósł sprzęt i najzwyczajniej w świecie zrobił mi zdjęcie. Byłam kompletnie zdezorientowana i zaszokowana. Kiedy chciałam podejść do niego i jakkolwiek zareagować, zatrzymał mnie głos jednego z policjantów. 
-Nie warto- powiedział. Obróciłam się na pięcie i wypuściłam powietrze ze świstem, zaciskając dłonie w pięści. Musiałam pozbyć się złych emocji które dawały w tym momencie za wygraną i skupić się na tym co mam w ogóle powiedzieć. Justin zeznawał jako pierwszy więc pewnie coś powiedział, tylko co? Nie byłam z nim i nie wiem co robił i gdzie był. Twoje kłamstwo musi być cholernie dobre. Kto powiedział, że będę w ogóle kłamać. A co powiesz? Prawdę. Wiesz, że to nie pomoże Justinowi. Racja, nie pomoże, a na komisariacie pewnie pojawię się nie jedne raz tylko jak policja znajdzie coś nowego. Myśl, myśl, myśl. Cholera, nie mogę! Boże, czy ja gadam sama ze sobą? Kompletnie mi już odbija. 
-Niech pani tu zaczeka, zaraz pan Bieber wyjdzie- skinęłam lekko głową i usiadłam na jednym z krzeseł jak polecił policjant. Mam chwilę na obmyślenie tego całego kłamstwa. Jezu, skup się. Nie potrafię! Nigdy nie czułam się taka rozkojarzona i nigdy nie byłam taka pełna obaw. Nagle drzwi niedaleko miejsca na którym siedziała, otworzyły się, a z nich jako pierwszy wyszedł jakiś mężczyzna, a za nim Justin. Moje serce zabiło jeszcze mocniej i momentalnie poczułam jak odbiera mi mowę. Jakbym miła teraz coś powiedzieć, na pewno nie wyszłoby z tego nic sensownego. Kiedy tęczówki szatyna spotkały się z moimi, poczułam jak serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Te uczucie było cholernie dziwne i nie do opisania. Z największą chęcią rzuciłabym się teraz na chłopaka i tuliła się do niego dopóki nie miałby mnie dość, ale nie mogłam nawet się do niego słowem odezwać no i oczywiście nie pozwoliliby mi się do niego zbliżyć. Co ja w ogóle wygaduję?! Kiedy mnie mijał, mój wzrok zjechał na jego idealne wargi które się poruszyły mówiąc bezgłośnie, sama nie wiem co. Było to chyba słowo "razem", ale nie byłam pewna. Przecież to nie ma sensu! Razem, razem, razem... nagle do głowy przyszła mi pewna myśl. Na moich ustach pojawił się momentalnie gigantyczny uśmiech, a moje serce aż chciało krzyczeć. Wyglądałam pewnie jak psychicznie chora, ale teraz mnie to nie interesowało. Zmartwienie odeszło w jednej chwili i w końcu poczułam, że może te całe zeznanie nie pójdzie mi aż tak źle. 
                        

-Gdzie znajdowała się pani w dniu kiedy znaleziono martwe ciało jednego z ochroniarzy?- mężczyzna zadał pierwsze pytanie, a mi już żołądek wywinął kozła. Jego palący i poważny wzrok wywierał na mnie jeszcze większą presję. 
-Byłam w domu- odparłam starając się brzmieć naturalnie i przede wszystkim wiarygodnie. 
-Sama?- dopytał kończąc zapisywanie mojej pierwszej odpowiedzi. Czas zacząć najlepsze kłamstwo jakie kiedykolwiek udało mi się wymyślić. 
-Był ze mną Justin- powiedziałam spokojnie cały czas patrząc na funkcjonariusza. Podobno gdy ktoś kłamie unika kontaktu wzrokowego, więc muszę się postarać. 
-Bieber?- skinęłam głową na jego dość zabawne pytanie. Serio, muszą być tak dokładni?
-Czy ktoś może to potwierdzić?- zadał kolejne pytanie. Serce ponownie zaczęło bić w nienaturalnie szybkim tempie, a gardło nieprzyjemnie się zacisnęło. Tego nie przemyślałam. 
-Pani Darling, proszę- wskazał na notes w którym zapisywał każde moje słowo. 
-T-tak- wydukałam starając się jak najbardziej ukryć zdenerwowanie które rosło z każdą sekundą. 
-Kto więc?- uniósł brwi do góry i posłał mi zaciekawione i trochę rozbawione spojrzenie. 
-Moja przyjaciółka, Madison Brown- odpowiedziałam modląc się w duchu żeby jak najszybciej zadał kolejne pytanie i pozwolił mi opuścić komisariat. 
-Wie pani, że pan Bieber ma na swoim koncie sporo przestępstw i jeśli pani grozi lub do czegoś panią zmusza niech pani powie i zakończymy tą sprawę- moja szczęka chyba w tym momencie uderzyła o podłogę. Nie wierzyłam w to co właśnie usłyszałam. Czy ten facet właśnie powiedział żebym ja powiedziała, że Justin jest mordercą i po prostu go zamkną żeby mieć jedną sprawę z głowy! Momentalnie wstałam z krzesła w jednej dłoni trzymając swoją torebkę. 
-Przepraszam, ale bardzo się spieszę, mogłabym już iść?- wypaliłam, a język plątał mi się niemiłosiernie. Policjant posłał mnie sceptyczne spojrzenie i również wstał z krzesła. 
-Dobrze- mruknął lekko poirytowany.- ostatnie pytanie jak na dziś- dodał biorą z jedną dłoń notes, a w drugą długopis. 
-Na dziś?- uniosłam brwi ze zdziwieniem i prychnęłam pod nosem. Może zachowywałam się jak nienormalna, ale stres cholernie mnie zżerał od środka. Wiem, że nie powinnam kłamać, ale nie mogłam powiedzieć prawdy która teraz i tak by na nic się nie przydała.
-Będzie pani musiała się jeszcze tu pojawić kilka razy, dopóki sprawa nie zostanie zamknięta. Czułam jak kolana same mi się uginają. Miałam największą nadzieję, że tu nie wrócę, a jednak. 
-Czy coś łączy panią z panem Bieberem czy tylko terapia- przełknęłam ślinę. No i co ja mam odpowiedzieć? Jeśli powiem, że tak, to z pewnością wezmą moje słowa pod uwagę i nie odpuszczą mi moich relacji z Justinem, a jeśli powiem nie? To nie będzie miało najmniejszego sensu! Ponieważ po co by miał u mnie być skoro mnie z nim nic szczególnego nie łączy?! Nawet nie wiem czy pani Scott zgodziłaby się na opuszczenie Justinowi ośrodka kiedy ostatnio słyszałam, że często się wymykał. To przecież nie ma najmniejszego sensu, ale nie mogę zawieść Justina. 
-To nasza prywatna sprawa- odparłam wzruszając przy tym lekko ramionami. 
-Rozumie, ale to ważne- powiedział funkcjonariusz znudzonym głosem, jakby był zmuszony do tego całego przesłuchania. Wywróciłam ukradkiem oczami. 
-Całowaliśmy się kilka razy, więc niech pan zinterpretuje to jak chce- rzuciłam i nie czekając opuściłam pomieszczenie lekko trzaskając drzwiami. Myślałam, że ta cała terapia będzie inna, całkowicie. Nigdy nie pomyślałabym, że będę przesłuchiwana z powodu morderstwa do jakiego doszło w pokoju mojego podopiecznego! To przecież niedorzeczne. Również nigdy nie pomyślałabym, że mój pomimo wszystkiego szczęśliwy związek z Lukiem rozpadnie się przez niego, że tak cholernie wywróci moje życie do góry nagami i zawróci sobą całkowicie moją głowę. Szczerze? Chciałabym od tego wszystkiego na jakiś czas uciec, ale najzwyczajniej w świecie bym nie potrafiła wytrzymać dnia bez tych przerażających, pustych, ale za razem pięknych tęczówek szatyna, bez jego dotyku i bliskości. Najlepsze z tego wszystko to świadomość, że ja również w jakimś stopniu wpłynęłam na jego życie i tak łatwo się mnie z niego nie pozbędzie. 

~~~~~~~~~~~~~~
Uff, na szczęście Lucy okłamała policjanta i obroniła Justina. Coś czuję, że niedługo Jucy będzie oficjalna, hahah. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał, bo mi się podoba strasznie:)  Jak zwykle- KOMENTUJCIE! Z chęcią poznam wasze opinie i przemyślenia:)
Much love xx

9 komentarzy:

  1. Awww chce więcej Jucy razem ale i tak genialny i szybko do następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział <3 Lucy uratowała dupe Justinowi, ale czy Madison to potwierdzi? Hm... Pozdrawiam i do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział:) czekam już na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu taki krotki?

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzadko to robię prawie w ogóle. Ale Twoje opowiadanie tak bardzo mi się podoba zostawiam 6+ i komentarz :)
    Gratuluję bo masz talent dziewczyno ;) czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń