Nie wiem ile zajęło mi szukanie Justina, ale wystarczająco długo, żeby poczuć zmęczenie. Ten taras, ogród. Cokolwiek. Było większe niż przypuszczałam. Słońce które z każdymi minutami zaczęło mocnej przygrzewać wcale mi nie pomagało. Wreszcie, praktycznie na samym końcu tego całego ogromnego "parku" zauważyłam szatyna siedzącego na ławce która na szczęście znajdowała się w cieniu. Łokcie opierał o nogi, a twarz miał zanurzoną w dłoniach . Zawahałam się. Podejść? Czy nie podejść?
Z każdym krokiem odliczałam do zera. Dziesięć- okey, będzie dobrze.Dziewięć, osiem- co on ci może zrobić? Siedem- przy wszystkich, nie ma szans. Faktycznie, po alejkach chodziło dużo osób. Sześć- porozmawiasz z nim i dalej będziecie kontynuować terapię. Pięć- gapi się na ciebie.Cztery, trzy- co?!Dwa- tylko nie pytaj jak się czuje.Jeden- ignoruj jego zajebiste usta.
Zero.
-Hej- przywitałam się i zajęłam miejsce obok Justina.
-Wow, chciało ci się mnie szukać?- zapytał ignorując moje przywitanie.
-Jakoś...- przerwałam i wypuściłam powietrze ze świstem. Z nim się na da normalnie porozmawiać.
-Dostajesz jakieś tabletki?- wypaliłam nagle, nawiązując do wcześniejszych słów Emily.
-Yhm- mruknął i oparł się plecami o tył ławki.
-Jak się po nich czujesz?- zdałam kolejne pytanie. W duchu modliłam się żeby się nie wkurzył. O dziwo zachowywał się normalnie, jakby obojętnie. Spojrzałam na niego ukradkiem obracając lekko głowę.
-Zastępują mi heroinę, więc myślę, że niezbyt dobrze- wydukał i również na mnie spojrzał. Odwróciłam szybko głowę i wbiłam wzrok przed siebie.
-Czemu?
-Bo to nie to samo- nie wiem dlaczego, ale pierwszy raz od niedawna poczułam się w jego towarzystwie obco. Jakbym rozmawiała z całkiem inną osobą.
-Co się stało?- rzuciłam, zanim zdążyła przemyśleć o co pytam. Znowu zachował spokój i po prostu odpowiedział bez większych emocji.
-Straciłem, jakby to powiedzieć robotę- odpowiedział i spojrzał na mnie swoimi dużymi, ciemnymi, idealnymi oczami.. Poczułam jego palące spojrzenie na mojej twarzy. Również obróciłam głowę, a nasze oczy się ze sobą spotkały. Jego dłoń znalazła się moim kolanie i delikatnie jeździła w górę i w dół. Dreszcze przeszły przez całe moje ciało przez nagły dotyk szatyna. Nie widziałam co mam odpowiedzieć.
-Przykro mi- mruknęłam obserwując dużą dłoń szatyna na moim kolanie. Zacisnął ją momentalnie,a po moim ciele ponownie przeszły dreszcze. Prychnął na moją wypowiedź.
-Wiesz gdzie znajdę się tylko jak opuszczę ośrodek?- zapytał nagle, a mnie zamurowało. Nie spodziewałam się, że chce rozmawiać na te tematy.
-Nie wiesz tego na sto procent- wydukałam dalej nie spuszczając wzroku z jego dłoni. Chciałam czuć jego dotyk na każdym kroku, w każdej minucie, sekundzie. Znów usłyszałam z jego strony krótki śmiech, domyślił się o co mi chodziło.
-A jak myślisz, że gdzie mnie umieszczą? Na pewno nie w domu- syknął. Nie wiedziałam zbytnio co powiedzieć, ta rozmowa była coraz dziwniejsza i inna, niż jest zawsze.
-Jeśli znajdziesz dobrego prawni...- nie dał mi dokończy ponieważ od razu wybuchł głośnym śmiechem. Zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego.
-To nic nie da- mruknął i zabrał dłoń z mojej nogi. Cichy jęk niezadowolenia opuścił moje usta.
-Nie wiesz co będzie- powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
-Oj Lucy- odparł po czym setny raz się zaśmiał. Obróciłam ponownie głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Przełknęłam niewidzialną gulę w gardle. Dopiero teraz zorientowałam się, że szatyn siedzi bliżej mnie, a nasze usta dzieli kilka centymetrów. Nie spuszczała wzrok z tęczówek Justina. Sama nie wiem co on ze mną robi. Za każdym jego dotknięciem, czymkolwiek, nawet jego intensywne spojrzenie które niemiłosiernie pali moją skórę sprawia, że pragnę go jeszcze bardziej niż chwilę wcześniej. Przez niego nie pomyślałam nawet o moim rozstaniu z Lukiem! Nagle dłoń szatyna znalazła się na moim policzku. Kciukiem przejechał po mojej dolnej wardze. Mruknęłam cicho.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy co ze mną robisz, Lucy- wyszeptał i wpił się gwałtownie w moje wargi. Chciałam się odsunąć i przerwać pocałunek, ale szatyn czując to położył jedną rękę na moim biodrze przyciągając mnie do siebie, a drugą na moim policzku pogłębiając pocałunek. Prosił mnie o dostęp ale dalej miałam zaciśnięte usta i tylko czasami muskałam jego pełne wargi. Sama nie wiem dlaczego. W końcu, szatyn oderwał się od moich ust i zaśmiał się cicho.
-Przestań- mruknęłam kiedy ręka chłopaka nagle znalazła się na moim pośladku.
-Bo?- warknął najwidoczniej niezadowolony z mojego zachowaniem. Jakoś teraz zbytnio mnie to nie obchodziło, ani jego dotyk, ani jego słowa. Tylko terapia. W środku kompletnie się sobie dziwiłam, ale przecież ja też jestem sobie winna, to przeze mnie mój związek z Lukiem się rozpadł, a ja najzwyczajniej w świecie o nim zapomniałam przez szanownego pana Biebera. Jestem zwykłą suką.
-Bo mój związek właśnie się rozpadł- powiedziałam i gwałtownie wstałam z miejsca. Szatyn patrzał się ma mnie wyraźnie zaskoczony.
-Co?- zapytał zdezorientowany. Nigdy nie czułam się tak dziwnie i niezręcznie jak teraz kiedy Justin po prostu siedział na ławce i przeszywał mnie wzrokiem który był przesiąknięty, hm... nienawiścią?
-Masz chłopaka?- zadał kolejne pytanie nie spuszczając ze mnie swojego palącego wzroku. Zdziwiłam się trochę na jego słowa ponieważ myślałam, że wie...
-Miałam- wydukałam i spojrzałam niepewnie na Justina.
-Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?- warknął i wstał z ławki.
-Po co miałam ci to mówić?- zaśmiałam się nerwowo ponieważ chłopak zrobił krok w moją stronę. Nigdy nie myślałam, że z Justinem może do czegoś dojść. To takie cholernie dziwne i trudne.
-Myślisz, że jakbym wiedział, że masz chłopaka to bym się z tobą całował i chciał pieprzyć?- słowa które wypowiedział Justin trochę mnie zabolały, sama nie wiem dlaczego. Hm, może dlatego, że właśnie ci powiedział, że chciał cię pieprzyć? Najgorsze jest to, że nie miałabym nic przeciwko.
-J-aa- jęknęłam. Stałam i wpatrywałam się w Justina z lekko rozchylonymi wargami, miałam kompletną pustkę w głowie, a jednocześnie chciałam mu tyle powiedzieć.
-Do jutra, Justin- powiedziałam drżącym głosem po chwili ciszy która wydawała się być dla mnie wiecznością. Nie płacz, Lucy, tylko nie płacz.
Dziękowałam w duchu, że rodziców nie ma. Obejdzie się bez zbędnych pytań. Zdjęłam swoje czarne trampki i szybko udałam się do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko,a twarz zanurzyłam w poduszkach. Czułam jak coś rozrywa mnie od środka. Świadomość, że przez ciebie zakończył się twój związek jest cholernie bolesna. Łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu i oczywiście pozwoliłam im wypłynąć, od razu nasiąkając w poszewki poduszki. Beznadziejność która zaczęła mnie ogarniać powodowała jeszcze większe fale łez. Jak ja mogłam być taka głupia? Jak mogłam tak pozwolić Justinowi po prostu zawładnąć moimi myślami, moim życiem?
-Uhg- mruknęłam przekręcając się na plecy przy okazji tuląc do siebie jedną z poduszek, akurat tą którą dostałam od Luka. Pomimo wszystkiego, nadal chcę wrócić do ośrodka, jak najprędzej. Tylko po to żeby znowu spotkać się z aroganckim, prawdopodobnie niebezpiecznym dupkiem jaki nosi imię Justin. Czuję, że nawet jakbym bardzo chciała nie wytrzymam bez niego dłużej niż tydzień, nie dam po prostu rady. Uzależnia mnie, już mnie uzależnił. Swoim dotykiem, ustami, ruchami, słowami, sobą. Cholera. Przecież nie tak ma być. Nie mogę, ani nie mam powodu by do niego coś czuć. Terapia jak na razie nie dała mi nic dobrego, ani jemu. Chociaż ostatnio się zmienił, jest spokojniejszy? Chyba tak, o wiele bardziej niż był na początku. Moje myśli przerwał dźwięk sms. Przetarłam twarz dłonią pewnie rozmazując cały swój codzienny makijaż i przymknęłam powieki, marząc żeby ten cholerny dzień się już skończył.
Rano obudził mnie dźwięk sms. Przetarłam dłonią oczy i otworzyłam je. Pomimo, że był weekend i najchętniej bym została w domu i co się wiąże z nieodbieraniem żadnych telefonów i sms, coś mnie zmusiło żeby odczytać wiadomość którą przez chwilą dostałam.
Od: Emily
Musisz natychmiast przyjechać do ośrodka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wszyscy którzy przeczytali rozdział niech zostawią komentarz na dole.
To ważne dla mnie.
Napisanie rozdziału zajmuje naprawdę dużo czasu (nie mówiąc o sprawdzaniu błędów), a napisanie komentarza zajmuje kilka sekund.
Mega! Czekam na następny! 💜
OdpowiedzUsuńMega! Czekam na następny! 💜
OdpowiedzUsuńBaaardzo się wciagnelam w to opowiadanie. Jestem ciekawa dalszej akcji. Czekam z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńGenialny :))
OdpowiedzUsuńIdealny
OdpowiedzUsuńciekawe co sie stało że musi tak szybko przyjechac
OdpowiedzUsuńExtra blog błagam dodaj szybka nowy rozdzial
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, uwielbiam blogi o takiej fabule, A ty w dodatku, masz ogromny talent do pisania. Życzę weny w dalszym pisaniu i czekam na następny rozdział ����
OdpowiedzUsuńCudoooowny <3 Jeju jak mogłaś przerwaćw takim momencie?! No jak Xd Jak najszybciej dodaj nastepny ;D Proszeee ^-^
OdpowiedzUsuńKocham i czekam na następny
OdpowiedzUsuńCudownee <3
OdpowiedzUsuńCzy będzie jakaś drama? ;)
OdpowiedzUsuńDo następnego xx
Genialnie czuje ze bedzie drama!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam! :)
OdpowiedzUsuńGenialny i uwielbiam *.*
OdpowiedzUsuńJak mogłaś skończyć w takim momencie? Co tam się dzieje? Hmm? Jak mogłaś mi to zrobić!? Do następnego xx
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział zresztą jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńNajlepszy do następnego
OdpowiedzUsuńcudo
OdpowiedzUsuńBoskie <3 *.*
OdpowiedzUsuń