-Co jeśli się nie zgodzi?- zadałam po raz setny to samo pytanie licząc na to, że Justin wpadnie nagle na jakiś genialny pomysł i pomoże mi przekonać Madison do tego, żeby potwierdziła moją wersję wydarzeń.
-Lucy- westchnął szatyn sunąc powoli dłonią po moim odkrytym ramieniu.- uwierz mi, że przez calutkie cztery godziny myślę nad tym wszystkim i nic- mruknął przekręcając lekko głowę w moim kierunku co spowodowało, że nasze usta praktycznie się ze sobą stykały. Ogarnij się Lucy, nie teraz. Przełknęłam ślinę odwracając głowę i starając się ignorować jego palące spojrzenie.
-Tak na prawdę nie ma wyboru- powiedział nagle chłopak bardziej przysuwając mnie do siebie. Zmrużyłam oczy podnosząc się nagle do pozycji siedzącej.
-Nie ma wyboru?- zacytowałam jego słowa nawiązując tym samym kontakt wzrokowy z chłopakiem. On również podniósł się z łóżka, stając przy nim.
-To skomplikowane- powiedział wbijając wzrok w szarą pościel. Mój wzrok błądził po jego twarzy chcąc wychwycić jak najwięcej emocji, na marne...
-Wytłumacz mi- zażądałam czując jak moje serce przyspiesza z każdym biciem. Przełknęłam narastającą gulę w gardle próbując jakoś opanować uczucie jakie powoli rozsadzało mnie od środka.
-Nie zrozumiesz- zaśmiał się cicho.- po prostu zrób wszystko, żeby twoja przyjaciółka trzymała się naszej wersji, a nic nikomu się nie stanie- każde słowo szatna dotarło do mnie z taką siłą jak nigdy dotąd.
-A co się ma niby stać?!- pisnęłam wstając momentalnie z łóżka. Nie wiem jak Justin chciał żebym to odebrała, ale dla mnie to groźba? Nie umiem tego dokładnie określić, ale na pewno nie brzmiało to przyjemnie.
-Uspokój się- warknął Justin posyłając mi groźne spojrzenie.
-Grozisz mojej przyjaciółce?! Jak mam się uspokoić?- chłopak w jednej chwili znalazł się przede mną, zdecydowanie za blisko.
-Nie rozumiesz w jakiej sytuacji obecnie jestem i jak to wszystko kurwa funkcjonuje. To raczej niebezpieczne- warknął z mordem w oczach.- a raczej na pewno- dodał po chwili. Szatyn wziął głęboki oddech i odsunął się w tył kilka kroków co spowodowało powrót mojego serca do normalnego tempa.
-Może spróbujesz mi wytłumaczyć?- powiedziałam praktycznie szeptem boją cię kolejnego wybuchu Justina. W odpowiedzi otrzymałam tylko jego śmiech.
-Mówię poważnie- wywróciłam oczami krzyżując ręce na piersiach.
-Uważasz, że nie jestem poważny?- zapytał unosząc brwi do góry jeszcze bardziej rozbawiony. Czy naprawdę on musi mieć takie zmiany nastrojów co sekundę? Podarowałam sobie odpowiedzi i wymijając szatyna skierowałam się do swojej torby leżącej na krześle.
-Co ty robisz?- wzdrygnęłam się lekko kiedy dłonie szatyna znalazły się na mojej talii. Ponownie wywróciłam oczami i całkowicie ignorując jego palący dotyk i niesamowite perfumy, zdołałam zachować resztki swojego zdrowego rozsądku i wyrwać się z jego uścisku.
-A jak myślisz?- syknęłam.- idę namówić moją przyjaciółkę do przestępstwa.- dokończyłam całkowicie nie zdawając sobie sprawy jakie słowa właśnie wyszły z moich ust. Widząc całkowicie wkurwionego Justin, przymknęłam szybko powieki wiedząc co się zaraz wydarzy. Moja dłoń niemalże od razu powędrowała do piekącego policzka. Znów to zrobił. Znów mnie uderzył.
-Lu-ucy- wyjąkał chłopak po kilku chwili. Pociągnęłam nosem i nawet na niego nie patrząc opuściłam te cholerne pomieszczenie jak najszybciej mogłam. W tym momencie poczułam całkowitą pustkę. Kompletne zero. Zero złości. Zero bólu. Zero wyrzutów. Zero jakichkolwiek uczuć. Tylko pustka.
Resztkami sił zapukałam do drzwi Madison chcąc jak najszybciej mieć tą rozmowę za sobą. Po minucie ciemno-drewniane drzwi otworzyły się, a w nich stanęła drobna kobieta.
-Dobry wieczór, jest Madison?- zapytałam starając się brzmieć jak zawsze.
-Jasne, że jest.- pani Brown posłał mi przyjazny uśmiech dając znak żebym weszła. Przekroczyłam próg domu i od razu mój wzrok napotkał brunetkę schodzącą ze schodów.
-Lucy!- pisnęła dziewczyna na mój widok i rzuciła się na mnie w mgnieniu oka. Nawet nie zdążyłam się z nią przywitać ponieważ zostałam zasypana mnóstwem pytań.
-Madi, spokojnie- uspokoiłam przyjaciółkę i zdjęłam z siebie kurtkę jak i buty.- Możemy iść?- zapytałam patrząc w kierunku schodów.
Usiadłam na jak zawsze idealnie pościelonym łóżku brunetki i spojrzałam na nią niepewnie.
-Okej, znam to spojrzenie- zaśmiała się dziewczyna orientując się, że na nią patrzę.- wpadłaś?- zażartowała siadając obok mnie. Spiorunowała ją wzrokiem.
-Nie, gorzej- parsknęłam śmiechem starając się jakoś psychicznie przygotować się na to co zaraz jej powiem.
-Więc słucham Darling, co jest gorsze od niechcianej ciąży?- zapytała ze śmiechem.
-Justin Bieber- wypaliłam. W sekundę brunetka zamilkła, a w pokoju nastała głucha cisza. Chcąc mieć to już za sobą, kontynuowałam.
-Jestem w gazecie- przełknęłam narastającą gule w gardle.- nie wiem czy ją czytałaś, cokolwiek. Moi rodzice wiedzą, że mam kontakt z mordercą, bo o to jest właśnie osądzony Justin. Wpadli w szał, że tak to ujmę.
-Czekaj, nie rozumiem- przerwała mi Madison podnosząc na mnie wzrok.- myślą, że masz coś z tym wspólnego?
-Nie do końca. Myślą, że to Justin zamordował tego ochroniarza, ale to nie tak...- znów brunetka mi przerwała tym razem zrywając się z łóżka.
-Wierzysz mu!?- krzyknęła. Wywróciłam oczami ignorując wybuch przyjaciółki.
-Madison- syknęłam.- on jest niewinny- powiedziałam starając się brzmieć przekonująco sama nie wiem dlaczego. Przecież mu wierzę? To dlaczego teraz nachodzą mnie wątpliwości?
-Jasne, myślisz, że on nigdy nikogo nie zabił?- warknęła krzyżując ręce na piersiach.
-Skąd ty to do cholery możesz wiedzieć?!- również wstałam z łóżka i stanęłam przed brunetką.- Słuchaj Madison, nawet nie wiesz jaka to jest poważna sprawa..
-Nie jestem idiotką, Lucy. Moja przyjaciółka zadaje się z mordercą!- zacisnęłam dłonie w pięść jakby to miało mnie niby trochę uspokoić. Czy naprawdę każdy do cholery już oszalał?
-On nie jest żadnym mordercą do cholery! Naprawdę, myślisz, że byłby taki głupi i zamordował kogoś w siebie w pokoju!? Pomyśl!- teraz nerwy przejęła nade mną kontrolę. Madison się nie odezwała więc postanowiłam kontynuować.
-Musisz potwierdzić zeznania- powiedziałam spokojniejszym głosem cały czas patrząc na przyjaciółkę.
-Proszę cię Lucy, nie mieszaj mnie do tego- mruknęła odgarniając włosy z twarzy.
-Justin pójdzie siedzieć jak tego nie zrobisz, błagam cię, on jest niewinny do cholery!- jęknęłam zdesperowana.
-To kto to zrobił twoim zdaniem?- zapytała po chwili nawiązując ze mną kontakt wzrokowy. Usiadłam z powrotem na łóżko zatapiając twarz w dłoniach.
-Nie wiem- szepnęłam próbując odetchnąć chodź na sekundę, bo tego teraz tylko potrzebowałam. Spokoju. Spokoju który byłby teraz najlepszym rozwiązaniem na poukładanie sobie tego całego gówna.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wierzę, że dodaje takie coś. Jestem tak cholernie na siebie zła, że nawet nie mogę sama sobie tego wyobrazić. Chcę was naprawdę przeprosić jeśli ktokolwiek tu jeszcze jest za tą moją nieobecność. Jestem idiotką i wracam po takim czasie z takim szajsem jak to co musieliście przeczytać... Postanowiłam podzielić to na dwie bądź trzy części które mam nadzieję, że szybko zawitają na blogu.
Sama w ogólnie nie wie co ja teraz wypisuję, ale chcę was po prostu przeprosić :/
Jest tu ktoś?
Ja jestem i bd do końca opowiadania bo jest genialne. Prawda nie było cie sporo czasu ale wybaczam ci chociaż liczyłam na więcej momentów Jucy <3 ;( no cóż czekam na następny oby był szybko
OdpowiedzUsuńJa je cały czas czytam :3 Jedno z najlepszych ff <3 A rozdział troche za krótki no, ale jakoś przeżyję xd Mam nadzieje, że Madison jednak skłamie na policji i pomoże Justinowi pomimo, że jest takim dupkiem dla Lucy :/ Czekam na nastepny rodzial <3
OdpowiedzUsuńJestem i czekam na kolejny rozdział <3 uwielbiam te FF i mam nadzieje że doczekam się następnych rozdziałów
OdpowiedzUsuńBardzo spodobało mi sie opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następne rozdziały :)
Informujesz o nn na tt?
UsuńJak bys mogła :) to @maja378
Jasne! :) I dziekuje x
Usuńpoinformujesz? tt - @rozalialicka
OdpowiedzUsuńsuper blog ♡♥♡
Dziekuje! <3 I tak, a czy moglabys mnie zaobserowac pierwsza (lub napisac)? Bo mam problem ze znalezieniem :D
UsuńJeżeli informujesz to mój tt @kingaskora
OdpowiedzUsuń