czwartek, 5 listopada 2015

23. "Peace" cz. 2

-Przecież to nie ma najmniejszego sensu- mruknęła brunetka opadając plecami na biały koc. "A co ma sens..." dodałam w myślał.
-Musimy rozważyć wszystkie opcje- powiedziałam ze wzrokiem wbitym w pudrową ścianę. Sama już nie wiem co mam myśleć, ta sytuacja jest niby banalna do rozwiązania, no bo i tak każdy uważa, że stoi za tym Justin, ale ja wiem, że tak nie jest chodź naprawdę nie jestem do tego przekonana. Boże, to naprawdę nie ma sensu! 
-Serio?- zakpiła Madison podnosząc się z łóżka. - jakieś sugestie? Pomysł? Cokolwiek Lucy?- warknęła jakby to była moja wina.
-Przestań- syknęłam. Wstałam z miejsca i podeszłam do swojej torby która leżała na krześle obok biurka.
-Co ty robisz?- dziewczyna zerwała się za mną ze zmieszanym spojrzeniem.
-Wychodzę- powiedziałam najnormalniej w świecie ignorując przyjaciółkę. Kiedy Madison miałam już  coś powiedzieć, telefon leżący na meblu za wibrował, wydając przy tym dźwięk charakterystyczny dla sms. Szanuję prywatność moich znajomych, a tym bardziej przyjaciół więc nie wtrącam się w ich "inne" życie, ale tym razem coś podkusiło mnie do spojrzenia na ekran samsunga. Dziewczyna widząc, że próbuję przeczytać treść wiadomości, zerwała się z miejsca i wzięła komórkę do ręki zablokowując ekran. Zmrużyłam lekko powieki kompletnie nie rozumiejąc zachowania Madison. Widząc zakłopotaną minę brunetki postanowiłam już iść. Czuję, że ten okres- bynajmniej do rozwiązania sprawy będzie dla naszej przyjaźni prawdziwym wyzwaniem.
-Zrobisz to, co uważasz, za stosowne, ale zastanów się nad tym bo może ucierpieć niewinna osoba- powiedziałam jeszcze na koniec mając nadzieję, że chociaż te słowa weźmie sobie do serca i pójdzie jutro obronić Justina.


Przy wychodzeniu od Madison nie obeszło się bez zbędnych pytań jej mamy. Na szczęście udało mi się wcisnąć typową dla mnie i brunetki gadkę, że kłóciłyśmy się o jakiś głupi serial. Przynajmniej się udało.  Zaczęło się powoli robić coraz zimniej i ciemniej. Chyba ta zimna nie przypadnie mi do gustu. Biorąc jeszcze pod uwagę to, że osoba która obserwowała mnie na imprezie może gdzieś się na mnie czaić i na przykład w tym momencie niespodziewanie podbiec i poderznąć mi gardło. Na samą myśl o tym przeszły mnie ciarki. Automatycznie obróciłam się do tyłu upewniając się, że droga za mną jest czysta. Nie rozumiejąc samej siebie dlaczego nie mogę najzwyczajniej w świecie zadzwonić po taksówkę tylko iść na pieszo taki kawał drogi skręciłam w prawo doszukując się typowego znaczku dla mojej ulubionej kawiarni. Kiedy neonowy punkt rzucił mi się w oczy przyspieszyłam kroku chcąc jak najszybciej znaleźć się w środku.

Otworzyłam ciemne drzwi i kiedy tylko znalazłam się w środku zaczęłam automatycznie szukać wolnego miejsca jak to zawsze z Madison robimy co było bezsensownie bo kawiarnia była praktycznie pusta. Odetchnęłam z ulgą czując ten niesamowity zapach kawy. W okresy letnie o wiele więcej osób można tu spotkać, jednak teraz kiedy jest tak zimno nikomu po prostu nie chce się tu przychodzić bo to miejsce nie znajduje się w centrum. Zajęłam stolik w samym roku sali, z daleka od innych.
-Lucy?- usłyszałam po chwili znajomy głos centralnie przy moim uchu. Przysięgam, że byłam o krok od zawału. Może to i nawet dobrze. 
-Boże- szepnęłam kładąc dłoń na sercu.- nigdy więcej tego nie rób!- pisnęłam jednak po chwili zorientowałam się, że jestem w miejscu publicznym.
-Przepraszam- mruknął chłopak lekko poddenerwowany. Chciałam tu przyjść, wypić moją ulubioną kawę, pomyśleć, może i nawet z załamania pomodlić się o to żeby wszystko się ułożyło, ale jak widać nie jest mi to dane.
-Co ty tu robisz tak w ogóle?- zapytałam śmiejąc się i przesuwając w bok robiąc John'owi miejsce.
-Mam na sobie brudny fartuch i nieprzyjemnie pachnącą ścierkę w ręce. Hmm- powiedział chłopak udając zamyślonego na koniec. Parsknęłam śmiechem na jego słowa.
-No tak.- odpowiedziałam.- jak mogłam nie zauważyć.
-Karygodny błąd.- powiedział poważnym tonem wstając nagle z miejsca.- za karę będziesz mi musiała powiedzieć na co masz ochotę- dokończył dalej udając poważnego, ale zepsuł to gdy po chwili znacząco poruszył brwiami. To na razie jedyna osoba która na te 5 minut odciągnęła moje myśli od Justina. 
-Tym razem na latte z cynamonem- zaśmiałam się zdejmując kurtkę.
-Tym razem?- zacytował również rozbawiony krzyżując ręce.
-Tym razem.

-Więc, w nagrodę za taką zajebistą kawę musisz mi teraz na coś odpowiedzieć. Właściwie na dwa pytania.- zaczął kiedy upiłam łyk przecudownie smacznej cynamonowej latte.
-Mam jakieś inne wyjście?- zapytałam z nadzieją, że oszczędzę sobie tego "przesłuchania".
-Płacisz za to- uśmiechnął się wskazując głową na wysoką szklankę. Zaśmiałam się po raz setny od momentu w którym rozmawiamy i poprawiłam się na miejscu, czekając na pytanie.
-Więc?- odchrząknęłam spoglądając na chłopaka. Błagam aby to pod żadnym pozorem nie było związane z Justinem, a nie daj Boże z tą cholerną okładką gazety na której jestem. 
-Jak masz na nazwisko?- wypalił, a ja prawie zachłysnęłam się gorącym napojem. 
-Wszystko okey?- zapytał z przejęciem dotykając dłonią mojego kolana. A przypadkiem dławiącej osoby nie klepie się po plecach? 
-Tak- powiedziałam ignorując wcześniejszą sytuację.- spodziewałam się czegoś bardziej..no wiesz...
-Straszniejszego?- dokończył za mnie. Kiwnęłam lekko głową na "tak". 
-Darling- odpowiedziałam po chwili ciszy. Nie ukrywam, że się trochę zawahałam. W końcu znam go tylko... właściwie w ogóle go nie znam! 
-Spokojnie, tylko pytam- parsknął śmiechem patrząc na mnie. Nagle jego mina zmieniła się diametralnie. Zmrużyłam powieki nie rozumiejąc nagłej zmiany chłopaka. 
-Co?- zapytałam rozglądając się na boki.- mam coś na twarzy?- zażartowałam jednak po chwili całkowicie osłupiałam. 


-Co ty robisz?- wzdrygnęłam się lekko kiedy dłonie szatyna znalazły się na mojej talii. Ponownie wywróciłam oczami i całkowicie ignorując jego palący dotyk i niesamowite perfumy, zdołałam zachować resztki swojego zdrowego rozsądku i wyrwać się z jego uścisku.
-A jak myślisz?- syknęłam.- idę namówić moją przyjaciółkę do przestępstwa.- dokończyłam całkowicie nie zdawając sobie sprawy jakie słowa właśnie wyszły z moich ust. Widząc całkowicie wkurwionego Justin, przymknęłam szybko powieki wiedząc co się zaraz wydarzy. Moja dłoń niemalże od razu powędrowała do piekącego policzka. Znów to zrobił. Znów mnie uderzył.


John przybliżył się do mojej twarz przekręcając ją na bok, tak żeby mieć idealny widok na to paskustwo. 
-Kto to zrobił?- warknął zdejmując dłoń z mojego policzka. To naprawdę szokujące, że znam go tak naprawdę łącznie kilka godzin, a zareagował na to w taki sposób jaki teoretycznie powinien. 
-To-o- wydukałam zaciskając dłonie w piąstki, boleśnie wbijając swoje paznokcie w skórę.- uderzyłam się przez przypadek.- skłamałam. John prychnął pod nosem i kiedy chciał coś powiedzieć ktoś go wyprzedził:
-Myślę, że nie płacę ci za gadanie z dziewczynami- surowy głos dobiegł do moich uchu, a mi momentalnie zrobiło się gorąca na myśl, że John może mieć przeze mnie kłopoty. 
Chłopak obrócił się w kierunku lady gdzie stał poddenerwowany zapewne właściciel. 
-Za minutkę będę- odparł żartobliwie czarnowłosy i wstał z krzesła. Czułam się w tej chwili naprawdę niezręcznie. 
-Drugie pytanie?- zapytałam chcąc "uciec" od sytuacji która miała miejsce przed chwilą. 
-Twój numer telefonu- powiedział beznamiętnym głosem. Nie chcąc dłużej zatrzymywać Johna poprosiłam go szybko o telefon i zapisałam swój numer licząc, że z niewiadomego stresu nie pomyliłam cyfr. 

Kiedy w końcu dotarłam do domu było grubo po 20 więc modliłam się tylko o brak rodziców w domu. Kiedy już miałam włożyć klucz do zamka, drzwi nagle otworzyły się, a moje serce zabiło tysiąc razy szybciej. Przeszłam przez próg domu wymijając moją rodzicielkę i zdjęłam buty wraz z kurtką. 
-Chyba musimy sobie coś wyjaśnić- powiedziała o dziwo spokojnym tonem. Przełknęłam narastającą gule w gardle i udałam się do kuchni za mamą. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem widząc po jej zachowaniu, że nie będzie prawić mi kazań tylko normalnie porozmawiamy. Chociaż tyle...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wow. Jestem mega zaskoczona, że dodaję rozdział tak szybko :o Muszę przyznać, że to chyba mój ulubiony post i naprawdę świetnie mi się go pisało. Ciekawe kto taki napisał do Madison, no i oczywiście czy pójdzie obronić Justina... oby tak! 
Mam nadzieję, że wam rozdział również się spodobał :) Tak w ogóle postanowiłam, że będę starała się pisać posty dłuższe, bo nie chcę dodawać krótkich po długim okresie czekania, bo to trochę nie fair w stosunku do was :D 

DZIĘKUJĘ ZA PRAWIE 29 TYŚ. WYŚWIETLEŃ! <3 JESTEM NAPRAWDĘ ZASKOCZONA!

Jeśli chcesz, zostaw komentarz, motywuje do dalszego pisania! :))

Kocham was i do następnego xx

4 komentarze: