piątek, 12 lutego 2016

Epilog.

                                                   Proszę, przeczytaj notkę pod postem.
Miłego czytania misie- chyba po raz ostatni na tym blogu.




                                                     Nobody's POV 

                                          
-Dużo się zmieniło?- zapytała kobieta podnosząc na chwilę wzrok na chłopaka. 
-Wszystko- odparł bez większych emocji.- Możemy już to zakończyć?- tym razem on zapytał z niecierpliwością. W końcu musiał siedzieć już od prawie półtorej godziny w tym samym miejscu i rozdrapywać swoją przyszłość razem z osobą która nie była Nią.
-Ostatnie pytanie panie Bieber- mruknęła również nie wykazując większej chęci do kontynuowania rozmowy. Szatyn nabrał powietrza w płuca i wypuścił je powoli czekając na ostanie pytanie.
-Co według ciebie zyskałeś po pobycie w ośrodku?- chłopak uniósł swoją głowę lekko w górę spoglądając na kobietę siedzącą po drugiej stronie biurka. Zanim udzielił odpowiedzi na to pytanie sam nie wiedząc dlaczego musiał chwilę pomyśleć. Co według ciebie zyskałeś po pobycie w ośrodku? Dużo rzeczy nasunęło mu się na myśl jednak nie potrafił od raz wybrać jednej trafnej. Po tak długim okresie uzależnienia teraz już jest okej, jednak co dzięki temu zyskał? Gdzieś w głębi duszy słyszał wyraźne słowa "Lucy Darling", jednak "ta zła strona" szybko wymazał te imię z pamięci. Bo to była tylko gra, tak? Dziewczyna była tylko pionkiem, wykorzystał ją do wyjścia z ośrodka co teraz właśnie się dzieje. Więc musi dalej grać...
-Panie Bieber- pośpieszyła go kobieta postukując długopisem o biurko.-Co pan zyskał po pobycie tutaj?- blondynka powtórzyła pytanie wyczekując odpowiedzi.
-Siebie.

                                                      Justin's POV

-I co teraz?- zapytał mnie Ashton otwierając puszkę piwa.
-Zayn pójdzie siedzieć, a ja wracam do domu...- mruknąłem rozglądając się po magazynie.
-Miałem na myśli co z Nią- przerwał mi biorąc łyka alkoholu.
-A co ma być?- warknąłem już kompletnie poirytowany tymi pytaniami "Co z Lucy?", "Co z nią?", "Nie zależy ci na niej?". Kurwa no.
-Powiedz mi- wtargnęła Angie.- kogo ty próbujesz oszukać?- powiedziała podchodząc do Ashtona i wyrwała mu puszkę odkładając ją na ziemię. Chłopak wywrócił oczami i oparł się głową o zagłówek starej kanapy.
-Nie chce mi się na ten temat rozmawiać- syknąłem i bez zastanowienia ruszyłem w stronę wyjścia.
-Czemu zawsze uciekasz?!- krzyknęła nagle za mną Angie co spowodowało, że gwałtownie się zatrzymałem. Uspokój się idioto. Z trudem pohamowałem chęć obrócenia się i powiedzenia czegoś, czego pewnie bym żałował, więc szybko ruszyłem z miejsca odpowiadając cicho na pytanie dziewczyny.


                   *3 tygodnie później*


                                                            Lucy's POV

-Mam nadzieję, że za szybko z więzienia nie wyjdzie- rzuciła Madison podchodząc do mnie. Powoli wstałam z drewnianej ławki która znajdowała się naprzeciwko sali sądowej gdzie odbyła się rozprawa w sprawie Zayna. W pewnym momencie po prostu nie wytrzymałam i musiała wyjść.
-Powinien mieć dożywocie- warknęłam krzyżując ręce na piersiach.
-Wiesz, jakby sędzia nie był kolegą jego ojca to pewnie by tak było- powiedziała przyjaciółka wypuszczając powoli powietrze z płuc. To musi być dla niej cholernie trudne, jej chłopak okazał się mordercą i dilerem.. Boże, jak to żałośnie brzmi... Nie zastanawiając się dłużej zrobiłam krok w stronę brunetki i ją mocno przytuliłam.
-Będzie dobrze- szepnęłam.- zapomnimy- mruknęłam oddychając głęboko.
-A co z Justinem?- zapytała nagle. Mój brzuch na samo jego imię dziwnie się zacisnął, a moje myśli od razu powędrowały do naszego ostatniego spotkania.
-Dawno go nie widziałam, wyszedł już chyba z ośrodka- powiedziałam bardziej wtulając się w Madison.
-Nie chcesz go zobaczyć?- rzuciła opierając głowę na moim ramieniu. Najwidoczniej to wszystko co zaszło pomiędzy mną a Nim nigdy nie było niczym szczególnym, zwykła przygoda, a bardziej bym mogła powiedzieć, że zabawa. Może byłam tylko zabawką? W końcu jakby mu w małym stopniu zależało, odezwałby się w przeciągu tych pieprzonych 3 tygodni.
-Idź do niego- powiedziała. Odsunęłam się nagle od dziewczyny i spojrzałam na nią z szeroko otwartymi oczami.
-Serio?- wydukałam nie wierząc w to co słyszę, bo przecież nie raz Madison mówiła żebym lepiej nie pogłębiała "tej dziwnej znajomości" i teraz nagle słyszę takie coś.
-Lucy- zaczęła spoglądając na mnie.- czy ty coś do niego czujesz?- zapytała. Przełknęłam narastającą gulę w gardle. Moje myśli zaczęły wariować, a ciało przeszły dziwne dreszcze. Nie potrafiłam teraz zebrać odpowiednich słów, a tym bardziej ich wypowiedzieć. Przez ten cały czas myślałam o Justinie praktycznie cały czas, przypominałam sobie nasze wszystkie rozmowy, moje reakcje na jego dotyk, na jego pocałunki, tak naprawdę na wszytko co ze mną robił. Ale nie umiem teraz odpowiedzieć na to pytania i trochę się obawiam, że nigdy nie będę wstanie, bo po prostu nie mam pojęcia co czuję.




Ta noc była najgorszą nocą w całym moim życiu. Przysięgam, nigdy przez te wszystkie miesiące nie miałam takiego natłoku myśli jak właśnie teraz.
-Pieprzyć to- warknęłam i gwałtownie podniosłam się z łóżka odrzucając pościel na bok. Podeszłam do biurka chcąc zapalić lampkę, ale momentalnie podskoczyłam w miejscu czując zimną dłoń na moim ramieniu.  A więc dzisiaj umrę. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, a właściwie to krzyknąć zostałam dość mocno "przekręcona" i popchnięta na łóżko. Syknęłam z bólu ponieważ moja prawa noga została właśnie zmiażdżona.
-Jestem taki zjebany- usłyszałam nagle ten głos. Otworzyłam powoli powieki nawet nie wiedząc, że miałam je zamknięte i od razu napotkałam te ciemne tęczówki chłopaka. Wszystko, ale to dosłownie wszystko nagle zaczęło we mnie krzyczeć, przeklinałam go w myślach jak się tylko dało, nie chciałam tego, on nie miał pieprzonego prawa się nagle pojawiać w moim życiu, nie kiedy już o nim zapomniałam.
-Tyle miesięcy  bez ciebie, ja pierdole- warknął jakby sam do siebie.- obiecałem sobie, że już nigdy więcej nie będę chciał cię zobaczyć, że będę dalej żył swoim doszczętnie spierdolonym życiem, że kurwa mać zapomnę, bo niby czemu miałbym pamiętać?- łza napłynęły mi do oczu i nawet nie starając się już zgrywać twardej pozwoliłam im wypłynąć. Szatyn widząc to od razu mnie podniósł i posadził na swoich kolanach.
-Kurwa Lucy- wyszeptał ścierając dłońmi łzy które nieustająco moczyły moją koszulkę.
-Nie powinienem wpuszczać cię do swojego życia, nie powinienem robić tego wszystkiego, ale do chuja w pewnym momencie zrozumiałem, że popełniłem ogromne błędy, byłem zwykłym skurwysynem.- powiedział przez cały czas patrząc mi w oczy, niestety ja nie byłam w stanie ani na niego spojrzeć ani tego słuchać. Przez te sześć miesięcy nie dawał mi znaku życia, nie przyszedł, nie skontaktował się ze mną w jakiś sposób... odkąd wyszedł z ośrodka przestał jakby istnieć, bynajmniej w moim życiu.
-Czemu mi to mówisz?- wydukałam pociągając lekko nosem.
-Bo nie jesteś mi obojętna- odpowiedział i niespodziewanie wpił się w moje usta. Przymknęłam powieki i chcąc nie chcąc odwzajemniłam pocałunek. Justin pogłębił go wkładając w to uczucie. Zdecydowanie to był najbardziej namiętny pocałunek jaki kiedykolwiek między nami się odbył.
-Zaczniemy od początku?- wysapał odrywając się na moment od moich ciepłych warg.
-Tak- odpowiedziałam bez namysłu i szybko ponownie złączyłam nasze usta.

                                             W tej chwili serce zdecydowanie pokonało rozum.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po 1.
      Mogłabym pisać w nieskończoność jak was bardzo przepraszam, że rozdziału nie było ponad miesiąc i jaką idiotką jestem, ale wiedzcie, że cholernie mi głupio i przepraszam :/

Po 2.
     Zmotywowałam się i postarałam dokończyć post. Na początku miał to być, że tak powiem kolejny rozdział, ale moja wena co do tego opowiadania skończyła się i naprawdę, nawet jakbym myślała nad tym całą noc nie udałoby mi się wymyślić kolejnych akcji itp. Po prostu stwierdziłam, że bez większych kombinacji zmienię ten rozdział na epilog i zakończę "Druggie".

Kompletnie nie mam pojęcia jak to wszystko wyszło, nie jestem za cholerę pewna czy bym chciała żeby tak to jbff tak się skończyło, ale naprawdę nie mam już pomysłu na ciąg dalszy, a nie chce trzymać was w ciągłej niepewności bo to bez sensu....

Tak więc:
Strasznie chcę wam podziękować za to, że tu byliście, że komentowaliście i, że was "Druggie" w ogóle zainteresowało. Jestem szczęśliwa. Prawie 300 komentarzy i prawie 42 tyś. wyświetleń! To dla mnie coś wspaniałego, szczególnie, że to moje pierwsze publikowane ff. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam ://

Bez przedłużania.

Jeszcze raz dziękuję każdemu kto przeczytał tą notkę hahah, kto był na blogu (nawet od początku!) no i  komentował! <3
Kocham was bardzo mocno misie!! <3

P.S. Mam parę pomysłów na nowe jbff, więc trzymajcie kciuki! <3 <3


                 


13 komentarzy:

  1. Kurcze szkoda ze juz skończylas to opowiadanie no było naprawdę swierny ale jeżeli nie miałaś weny i pisanie nie satysfakcjonowalo cie to nie ma się ci męczyć :) czekam na kolejne opowiadanie i mam prośbę mogłabyś mnie poinformować o nowym opowiadaniu na tt tak jak informowalas mnie o nowych rozdziałach ????

    OdpowiedzUsuń
  2. wow na prawde dobre opowiadanie jak na pierwsze. :) powodzenia w nastepnych fanfikach :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na http://kidnappedforlove.blogspot.com/?m=1

      Usuń
  3. Podoba mi się. Nie spodziewałam sie juz zakończenia, ale podoba mi się taki rozwój wydarzeń ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. ♥ liczę na twoją wyobraźnię i na nowe ff

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na http://kidnappedforlove.blogspot.com/?m=1

      Usuń
  5. Szkoda że tak szybko. Ogólnie całe FF było świetne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na http://kidnappedforlove.blogspot.com/?m=1

      Usuń
  6. Uwielbiam to ff...szkoda, że się skończyło :C Czekam na więcej twoich opowiadań ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na http://kidnappedforlove.blogspot.com/?m=1

      Usuń
  7. Nie mogę pojąć, że to już koniec. Ale wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Więc weny, czakam na następne ff! Powodzenia!:)

    OdpowiedzUsuń